Dredd jakby troszkę za mało „dreddowski”, przecież jego nazwisko powodowało rozwolnienie w śród kryminalnego elementu Megacity, a tu Ma-Ma zapytana czy wie, z kim ma do czynienia wydaje się być zupełnie nieświadoma. Generalnie Dredd w tym filmie to może ponadprzeciętny sędzia, ale nic poza tym w dodatku hełm ma ewidentnie za duży. Megacity 1 też takie sobie, nie wydaje mi się być straszną norą. Po za mega blokami całkiem sporo wolnej przestrzeni. Pod względem klimatu stary Dredd ze Stallone był o wiele lepszy. Na koniec sama fabuła żywcem przypomina indonezyjski Rajd, niektóre sceny wydają się być wręcz przekalkowane.