Chodzi o 'subiektywną' definicję tego co to znaczy film sci-fic.
W którymś z tematów była jakaś kłótnia o to, gdzie ktoś powiedział, że poprzedni film o Dredzie (ten ze Stallone) był bardziej sci-fic, więcej "przygód", przestrzeni, różnorodności.
I w sumie przychylam się do tej opinii.
Dla mnie "Sędzia Dredd" komiks/postać/świat...to było coś bardzo...abstrakcyjnego, groteskowego, surrealistycznego. Pamiętam, że była jakaś seria czy 'odcinek' gdzie przeciwnikiem Dredda była postać "śmierci", stworzenie z innego wymiaru itd. http://www.comicvine.com/judge-death/29-41564/all-images/108-208079/judge_death/ 105-889211/ czyli powiedzmy..."totalny odlot" ;)
A ten film wydaje się być...zwykłą 'strzelanką', notabene właśnie taką samą jak "The Raid Redemption" tyle, że aby jakoś to wzbogacić, żeby nie było to tak banalne...osadzili to w przyszłości i wykorzystali znaną postać.
Tyle, że "Raid Redemption" było bardziej...dynamiczne. Tutaj Dredd porusza się bardziej jak Robocop, ale może wynika to z różnicy w masie aktorów azjatyckich i amerykańskich ;) czy ilości kg osprzętu :)
Dredd ze Stallone miał tą 'abstrakcję' sci-fic, z którą kojarzy mi się komiks. Był tam ten gościu z jedną ręką inną co miał na głowie jakiś przełącznik itd.
Tutaj ćpuny, psychopaci, syf — jak teraz w wielu miejscach...jedyne takie wyraźne sci-fic to nie wiem, pistolety sędziów z takimi możliwościami? Zwykli ludzie. Nie było żadnych abstrakcyjny, surrealistycznych postaci.
To tak samo jak różnica między 'nowym i starym' Totall Recall. W starym czuło się "kosmos", nieodgadnione cywilizacje, tajemnice przerastające człowieka, Ziemię, mutanci, kosmici. A nowy...to zwyczajna historyjka 'sensacyjna', banalne ludzkie słabostki,chciwość...dla zabarwienia wciśnięte w świat bardziej...."rozwinięty technicznie" od naszego.
Takie same zarzuty mam do nowego Dredda. "Spłycenie" sci-fic i wykorzystanie tylko po to, żeby pokazać 'ostrą strzelankę'.
Zdjęcia fajne, muzyka fajna, raz do oglądnięcia może być, ale raczej już nigdy drugi raz tego nie oglądnę.
I jeszcze odnośnie kolejnych kłótni z forum związanych z tym, że tutaj jest cały czas w kasku, a w filmie ze Stallone zdjął.
Całe szczęście, że nowy Dredd dzieje się w ciągu jednej doby i nie ma miejsca na normalne, życiowe sceny :) Autorzy uniknęli głupoty i ośmieszenia gdyby Dredd w kasku poszedł jeść, srać, spać i nie daj Boże pojawiła by się scena jak wstaje rano w gaciach, koszulce i ... kasku i idzie do łazienki :D
W Dreddzie ze Stallone był pokazany w różnych momentach, scenach, miejscach...i ośmieszyliby się gdyby w tych scenach ciągle był w kasku :)