Bądź jak kto woli Die Hard, a w tym przypadku Dredd Hard:) Sentymentalny powrót do oldskulowego kina sensacyjnego lat '90 chyba coraz bardziej przybiera na sile. Film ogląda się świetnie, widz dostaje to czego może się spodziewać - nieokiełznaną młóckę wykrzywioną w gniewnym grymasie Karla Urbana (chociaż ów grymas w pewnym momencie drażni podobnie jak zachrypnięty głos Christianea bale w Batmanie;)). Twardy, nieugięty, praworządny wyga i jego młoda, sympatyczna, a w niektórych scenach wręcz perwersyjnie sportretowana rekrutka zapewniają niewymagającą, ale jakże krzepiącą rozrywkę dla każdego kto tęskni za klasyczną rozwałką w starym dobrym stylu - bez limitu:)