Co najbardziej rzuca się w oczy to to, że film luźno nawiązuje to klasyki horrorów lat 70-tych ("Texas" Hoopera czy "The Hills Have Eyes" Cravena). Nie ma co pisać, czasy się zmieniają, dzisiaj już tego typu produkcje nie wzbudzają takich emocji jak 30 lat temu. Nie mniej jednak sam w sobie "Wrong Turn" jest przyjemną zabawą na niecałe 80 minut. Cieniznę i banalność scenariusza zrekompensowano nam poprzez bardzo dobrą charakteryzację i efekty specjalne, których autorem jest mistrz Stan Winston. W odróżnieniu do typowych slasherów, sceny mordów nie znikają nam z ekranu, a fakt że są stosunkowo krwawe, z pewnością zadowoli miłośników gore. Obsada nie irytuje, aktorzy są młodzi, ładni i dobrze obsadzeni w rolach. Trójka zdezelowanych łowców-dziwolągów o twarzach świń też wypada nieźle. Każdy prezentuje się odrobinkę inaczej od poprzedniego, ale myślę, że nawet jakby zamiast tria był tylko jeden, film na niczym by nie stracił. Oglądając "Wrong Turn" nie czułem żadnego napięcia, niepokoju czy czegokolwiek świadczącego o tym, że jest to horror. Jest za to dużo akcji i to bardzo efektownej akcji. Wrażenie pozostawiają sceny walk na drzewach, mało prawdopodobne, żeby ludzie skakali po gałęziach jak małpy i to jeszcze na wysokości ponad 100 metrów, ale tak czy siak jest się czym jarać :) Film jako całość pozostawia pozytywne wrażenie, nie zapada w pamięć na dłużej, nie jest niczym szczególnym i pomimo lekkiego niedosytu, warto obejrzeć.
Więc zaczne od tego(spoiler)
że film warto obejrzeć, pierwszym powodem jest śliczna Eliza Dushku, fakt, nie może się w tym filmie wykazać swymi aktorskimi umiejętnościami, ale, jak zawsze, wygląda porażająco. Rzeczywiscie, aktorzy młodzi i masz rację nieźle obsadzeni, jak dla mnie Jeremy Sisto ze swoim "niezwykłym" głosem był całkiem niezły, grana przez niego postać była najbardziej komiczna ze wszystkich (poza głosem, ucieczka przez pole, no i moment w ktorym umiera- ugodzony z łuku). Na koniec Desmond Harrington, ledwo go pamiętam z "Bunkra" tu wyglądał całkiem mężnie, poprostu pasował. Wracając do Elizy, warto się wsłuchać w jej głos, w czasie filmu nieco się zmienia, słabnie, momentami ledwo wydaje okrzyki, poprostu bardzo wczuła się w rolę i podczas kręcenia prawie straciła głos. Sporo było o obsadzie a sam film, mnie to on już na pewno nie wystraszy, ale przyznam, że dla ludzi o słabszych nerwach może być przerażający. Mnóstwo w filmie obrzydliwośći (domek kolesi), efekty świetne, charakteryzacja rownież najwyższej klasy. Jest kilka scen przy których serce sie zatrzymuje, by później mocno przyspieszyć. W skrócie: efektów dużo, akcja wartka, w zasadzie bez przestojów, strach jest i to wszystko wynagradza praktycznie zupełny brak fabuły, ale akurat w tym filmie chyba o to nie chodziło. Więc za Elizę, szybką akcje, głos Sisto i trzech "smacznych" gości nie waham sie dać 9. A co do scen na drzewach, przyznam że były oryginalne i mogły sie podobać.