Piękny SPOOF sundance'owych filmów spod znaku "dwóch życiowych rozbitków i nieoczekiwana
przyjaźń rodząca się w okolicznościach dzikiej przyrody". Perfekcyjna parodia stylu - od ujęć i
kadrowania przez wykorzystanie muzyki aż po konstrukcję fabularną! My personal favourite: zbliżenie
psa jedzącego rozgniecionego na drodze żółwia i Emile Hirsch, płaczący, że he can't get any.
Chichotałam jak mała dziewczynka! Kto niejeden fatalny, robioby od sztancy "niezależniak" widział, ten ubawi się
stokrotnie. Pyszne, choć dla koneserów ;)