Chodzi o ocenę tego filmu, oczywiście. Jest to film będący arcydziełem. Zawarto w nim sedno istnienia istoty ludzkiej. Ocenianie tego filmu oceną słabą jest brakiem szacunku dla fundamentalnych wartości, które Drzewo życia przekazuje. Mam nadzieję, że opamiętają się państwo i obejrzawszy film po raz kolejny dostrzegą jego piękno. Dziękuję Państwu za poświęcenie chwili na wysłuchanie mojej osoby.
Agregat.
Naprawdę? Wierzysz w materię? A co np z kolorami? Dlaczego np. książka jest akurat czerwona, gdzie jest ten kolor? Kolor jest w oczach, czy w przedmiocie?
Kolor to efekt oddziaływania fal świetlnych- nie ma światła, nie ma koloru. Kolor to pewne określone wrażenie. Zależy od długości fali, która odbija się od przedmiotów i dociera do naszych receptorów w oczach. Inna długość tej fali spowoduje inny kolor. Na powyższym przykładzie widzimy, że ten świat, że sama rzeczywistość nie jest wcale taka realna, oczywista, poznawalna przez zmysły.
Tak samo ciężar to efekt wrażenia, które ukrywa się w naszych receptorach, dopóki nie weźmiemy przedmiotu do ręki nie mamy żadnego wrażenia ciężaru. Są takie tzw drzewa żelazne, tak ciężkie, że kawałek takiego drzewa z pozoru niezbyt ciężki okazuje się nie do uniesienia dla jednego człowieka.
A więc nasz udział w istnieniu tego, co uznajemy za realne jest ogromny. Niektórzy filozofowie mówili „być, istnieć, to znaczy być postrzeganym”. To słowa George’a Berkeleya („być oznacza być (przez kogoś) postrzeganym (esse = percipi)”). Twierdził on za Johnem Lockiem, że świat jest zbiorem odebranych przez nas bodźców i wygenerowanych na ich podstawie w naszej głowie idei, czyli cała rzeczywistość to tylko nasze wrażenie. Coś istnieje wtedy, gdy jest przez kogoś postrzegane. Jednak dodatkowo Berkeley nie był na tyle naiwny, żeby twierdzić, iż np. jedząc jabłko jemy tak naprawdę swoje wrażenie, a nie jabłko- doszedł do wniosku, że istnieje ktoś (w domyśle Bóg), kto dopostrzega świat i te postrzeżenia Boga dają gwarancję, że świat istnieje, a my jesteśmy wtórnymi postrzegaczami tego świata. W ten sposób wyprowadził swoisty dowód na istnienie Boga.
Współczesna fizyka nie jest wcale tak daleka od stwierdzenia, że na samym dnie rzeczywistości materialnej pojawia się… nic… nicość… ten pogląd nie jest wcale taki obcy współczesnym fizykom.
Dlatego powinno się odrzucić takie naiwne myślenie, naiwny realizm, że świat jest taki, jakim my go widzimy.
Oczywiście, że świat nie jest takim jakim go widzimy, cóż za absurdalne założenie. Światło podczerwone i nadfiolet z całą pewnością istnieją, a miraże i halucynacje są niewątpliwie mniej realne niż to co zazwyczaj uznajemy za realne. Idea, że postrzeganie to istnienie też nie jest zbyt sensowna bo według niej bez tego boga i ludzi nic by nie istniało, a to już wniosek wzięty zupełnie z kosmosu i nie mający nic wspólnego z podstawowymi zasadami logiki na których zdaje się sprytnie bazować ten cały "dowod" (gdzie nobel za udowodnienie boga? ) po zmyślnym zamaskowaniu paru logical fallacies.
Po prostu - są tabuny ludzi, którzy tego filmu nie potrzebują. Jest zbędny, zaburza im wypracowane rytuały codziennej egzystencji. Nie można go mieć jak rzeczy - co prawda można go mieć w sobie i nieść przez życie, ale tego ludzie na bukfejsie już nie zobaczą, nikt zazdrościł nie będzie. Film próbuje dotknąć strun, które w tych zapyzialcach już nie grają, bo dawno już nie zaglądali do pudła rezonansowego w którym są rozciągnięte. Czyli do własnego wnętrza. Ale - jeśli się do tego czasu nie zaonanizują do nieprzytomności wyścigiem szczurów - przy odrobinie sprzyjających okoliczności, to mogą wejść na jakąś minę losu, a jest to dla nich szansa, że może chociaż przez chwilę poczują że nie wszystko jest w ich rękach. To ich przerazi, ale w ostatecznym rachunku - może wyjdzie im na dobre.
Film jest super! Obecnie szukam żony, więc każdej kobiecie która mnie zaciekawi nagrywam ten film, daje w prezencie i sprawdzam reakcje. Jak się nie podoba to przestaje się odzywać i urywam kontakt, a jak się jakiejś spodoba, to daje co mogę bo wiem, że to wyjątkowa kobieta warta prawdziwej miłości. W obecnych czasach większość ludzi to puste dzbany niestety.
Wydaje mi sie, że tak niska ocena może wynikać z tego, że wielu niedoobejrzało tego filmu lub nie skupiło na nim uwagi. Jeśli ktoś do końca nie wiedział co włącza to mógł w ogóle nie zwracać uwagi na sentencje formułowane na początku i później niczego nie rozumiał myśląc że film to tylko zrzutka duchowych rozmyślań. Sama również miałam kryzys oglądając ten film mało go nie wyłączyłam uznając że to chyba nie dla mnie (jest taki moment w filmie,że sceny krajobrazów są tak długie że widz może naprawdę uznać że tam już chyba żadnej akcji nie będzie), ale gdy powrocilam do seansu film ruszył i na tyle mi sie podobał,że cieszę się że nie zrezygnowałam z jego dokończenia. Na pewno to nie jest film dla tych którym nie chce sie zastanowić nad jego treścią- jest sporo niedopowiedzeń ale są one celowym zabiegiem. Nie ma sensu żeby za ten film brał sie również ktoś kto nie ma zbytnio czasu i chce sobie go puścić w tle i zerkac od czasu do czasu np robiąc kanapki- na ten film trzeba i patrzeć i go dokładnie wysłuchać. Jest w nim dużo symboliki -patrząc na komentarze co niektórych osób gołym okiem widać, że masa widzów nie byla w stanie "połączyć kropek" by zrozumieć ten film no a juz teksty,typu "nie oszukujmy sie tylko autor wie o co chodzi " sa słabe bo ktoś kto tak pisze uznaje,że skoro on nie załapał to nikt nie miał prawa zalapac :p ja nie jestem twórca tego obrazu a rozumiem zamysł tego filmu i mam wrażenie, że im dłużej nad tym filmem rozmyslam tym bardziej mi sie podoba :)