PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=273584}

Drzewo życia

The Tree of Life
5,8 38 144
oceny
5,8 10 1 38144
5,9 31
ocen krytyków
Drzewo życia
powrót do forum filmu Drzewo życia

Jedno z pierwszych zdań filmu, dotyczące ścieżki natury i ścieżki łaski, to klucz do zrozumienia całości. Ojciec i matka reprezentują dwie odmienne ścieżki, nie trzeba wskazywać kto którą z nich.
Można podążać ścieżką łaski i przede wszystkim kochać, być otwartym na świat i na ludzi i wybaczać, nawet kosztem własnego cierpienia. Ścieżka łaski nie prowadzi do samodoskonalenia ani do samozadowolenia, po prostu pozwala akceptować samego siebie takim jakim się jest i kochać cały świat pomimo jego niedoskonałości. Ważny cytat z końcówki: "jeśli nie będziecie kochać, wasze życie przemknie niezauważone".
Ścieżka natury to całkowite przeciwieństwo - świat postrzegany jako siedlisko zła i cwaniactwa w którym "żeby odnieść sukces nie możesz być zbyt dobrym", "jeśli będziesz dobry to ludzie cię wykorzystają", a jednostka ma być silna, pozbawiona rozterek emocjonalnych i dążąca do samodoskonalenia mimo wszelkich przeciwności, starająca się odnieść sukces.
Pan O'Brien mówi o Jack'u: "zawsze chciałem żeby był silny", "chciałem, żeby był panem samego siebie". Bardzo trafny tekst o samodoskonaleniu pod adresem Jack'a: "Toscanini nagrywał kiedyś jeden utwór 65 razy. Wiesz co powiedział kiedy skończył? Mogłoby być lepiej. Przemyśl to".
Pojawiają się też teksty o sile charakteru i wytrwałości jednostki w dążeniu do celu. Przy całej mojej antypatii do filmowego pana O'Briena, uważam te teksty za niezwykle mądre, być może najmądrzejsze z całego filmu: "nigdy nie pozwól sobie wmówić że czegoś nie możesz zrobić. Czekasz aż coś się wydarzy i tak przelatuje życie", "nigdy nie mów: nie mogę. Mówisz: mam kłopoty, mówisz: jeszcze nie skończyłem, ale nigdy nie możesz powiedzieć że czegoś nie możesz zrobić".
Tak jak jest również powiedziane na początku, to człowiek decyduje którą z tych ścieżek zdecyduje się podążać przez życie i czy osiągnie w ten sposób szczęście. Film próbuje też odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę oznacza szczęście – czy ciągła walka o osiągnięcie sukcesu i praca nad samym sobą oraz nad otoczeniem reprezentowane przez despotycznego ojca czy przede wszystkim kochanie świata i bliźnich takimi jakimi są oraz akceptowanie swojej pozycji w świecie reprezentowane przez spolegliwą matkę.
Myślę, że pomimo niewątpliwej głębi i złożoności „Drzewa życia”, to jest wystarczająca interpretacja głównej osi fabularnej, chociaż jak wiadomo interpretacje mają to do siebie że nie ma tej jednej jedynej prawidłowej.
Chciałbym żeby okazało się że Malick nie opowiada się jednoznacznie za żadną ze stron i pozostawia decyzję widzowi, jednak końcówka <teraz SPOILERY> niebezpiecznie jednoznacznie skłania się ku ścieżce łaski – podążający ścieżką natury pan O'Brien ponosi klęskę - jego patenty zostają odrzucone, on sam traci pracę i dochodzi do wniosku że jak chciał być wielkim, podziwianym człowiekiem, tak nie osiągnął nic poza spłodzeniem potomstwa - „jesteś wszystkim co mam i wszystkim co chcę mieć”. Jack, który mówi że jest bardziej taki jak ojciec niż jak matka, nie może odnaleźć się w dorosłym życiu. Choć postać grana przez Seana Penna nie mówi praktycznie nic, to jednak dorosły Jack sprawia wrażenie zagubionego w świecie a nawet nieszczęśliwego, pomimo dobrej pracy w eleganckim wieżowcu i jakiejś tam atrakcyjnej kobiety u boku. Z kolei słowa matki które wcześniej przytoczyłem jak gdyby „tryumfują” w zakończeniu filmu, współgrając z finałowymi scenami na plaży przedstawionej jako kraina wiecznej szczęśliwości gdzie nie ma śmierci, bólu, cierpienia, żadnego dążenia do sukcesu czy samodoskonalenia; wszystko zostaje wyparte przez miłość i przebaczenie, czyli dokładnie to czemu hołduje pani O'Brien. Jednoznaczne i definitywne zwycięstwo ścieżki łaski?

guliver_filmweb

a może jednak jego ojciec tak nie przegrałw życiu i po wyjeździe dobrze mu sie wjodło. Nie widziałęs w jakiej chacie mieszkali ? wielkie okna i duży zadbany ogród. przy scenie gdzie mama czyta smutny list.

ocenił(a) film na 9
Ignacy98

Pewnie że nie przegrał tak tragicznie i definitywnie że np. odeszła od niego żona z dziećmi, on w jakichś okolicznościach stracił dom i został sam na bruku i bez pracy. W końcówce ojciec nawet tak jakby "pogodził" się z rodziną, a nową i przyzwoitą pracę w swoim zawodzie załóżmy że po jakimś czasie mógł spokojnie sobie znaleźć. Chodziło mi o jego klęskę w sensie światopoglądowym; pan O'Brien zrozumiał że ideały w które wierzył nie przyniosły mu oczekiwanych efektów. Oczywiście po chwilowym załamaniu mógł znów próbować walczyć o odniesienie sukcesu (patenty, komponowanie muzyki), aczkolwiek raczej zamknięte zakończenie filmu na to nie wskazuje.

guliver_filmweb

Rozumiem :) w każdym razie wielki film. i nnie można patrzeć na uwagi co do tego filmu wypowiadane przez fanów szybkich i wściekłych lub igrzysk śmierći :)

ocenił(a) film na 8
guliver_filmweb

Bardzo pięknie to wszystko napisałeś. Ja miałem dzisiaj drugi seans, po 5 latach od pierwszego, kinowego. Moje postrzeganie filmu zmieniło się bardzo, w pierwszym seansie szukałem jakiejś klamry, złościłem się na Malicka że pozwolił widzowi na tyle ścieżek do wyboru, w większości króciutkich, jednak główna oś jest spięta wzdłuż tych dwóch równoległych o których tak celnie napisałeś. I popatrz, ja mam dorosłe dzieci, po studiach, już zapominałem o co w tym chodzi, a tu 3 lata temu przytrafił mi się synek. A teraz będzie jeszcze córeczka. I cała była optyka zblazowanego życia poszła w kąt i jej nie ma, a jest już tylko może uśmiechu dziecka. :))

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones