Do "Chinatown" sporo brakuje. Powiedzmy to sobie od razu. Już nie ma tak precyzyjnej i błyskotliwej intrygi, nie ma tej lekkości, teksty Nicholsona, mimo, że w większości też całkiem zabawne nie dorównują tym z arcydzieła Polańskiego.
Od wydarzeń ukazanych w pierwszej części minęło już 16 lat. Upływ czasu widać też po sylwetce J.J. Gittesa, który jednak dalej para się tym samym zajęciem: śledzeniem niewiernych małżonków. Tym razem Gittes działa na zlecenie dość szemranego biznesmena (Harvey Keitel). I mimo, że to pozornie niegroźna sprawa, Gittes znowu wikła się w skomplikowany labirynt kłamstw, intryg, zdrad i morderstw, a pewną rolę odegrają tu postaci znane z pierwszej części.
Jak na mój gust intryga jest zbyt przekombinowana i za bardzo skomplikowana, za dużo jest dygresji i wątków pobocznych, za dużo jest postaci, które niewiele wnoszą do intrygi. Sam film niestety bardziej podąża po ścieżkach kina noir wydeptanych raczej przez "Wielki sen", czyli niekoniecznie sensownych, ale efektownych, a w takim noir niespecjalnie gustuję. Całość ratuje na szczęście pastiszowy charakter.
Dla mnie pewne rozczarowanie. Jakości Chinatown niestety nawet nie zawiera w ułamku, a sam w sobie raczej mdły.
Parę scen, dialogów czy aktorstwo Nicholsona to zbyt mało, żebym go przecenił. Na plus może to, że nawet przy współczesnych mu produkcjach ma w sobie więcej smaku czy staromodnej dojrzałości, o porównaniu do dzisiejszych `szybkich i wściekłych` sensacji nie mówiąc.
Tylko akurat osobiście mnie to nie przekonuje
5+/10
Jak dla mnie słabszy od Chinatown, lecz niewiele mu do niego brakuje, bo prawdą jest, iż na siłę wychwalane dzieło Polańskiego żadnym arcydziełem nie jest. Oba filmy są dosyć mdłe i nudne.
Twoje zdanie rzecz święta :) Ja bardzo doceniam Chinatown, za jak to ująłem powyżej "smak i staromodną dojrzałość".
Uważam,że w ogóle jak na film z Nicholsonem to kiepściutko. Daję mu 5/10 ze względu na obecność Jacka ,niezłe teksty i obsadę, Ale ogółem słabiutko