Od ostatnich wydarzeń z Chinatown mija 10 lat, czyli jest rok 1948. J.J. "Jake" Gittes (Jack Nicholson) wciąż jest prywatnym detektywem ale w międzyczasie zdobył status weterana wojennego i narzeczoną Lindę. Nie bojąc się pracować jako detektyw rozwodowy Jake przyjmuje zlecenie od niejakiego Juliusa "Jake'a" Bermana (Harvey Keitel). Przyłapanie żony na gorącym uczynku zamienia się w prawdziwą rzeź gdy Jake Berman wnosi do pokoju hotelowego broń i zabija kochanka swojej żony. Dla Jake'a Gittesa to dopiero początek kłopotów, bo jak przystało na rasowego detektywa wplącze się on w wielką intrygę, gdzie zdrada małżeńska jest tylko czubkiem góry lodowej zwanej zbrodnią, a wszystko to jest powiązane z wydarzeniami z przeszłości
Twórcy jednak odrobinę sami pchają się w paszczę lwa, nawiązując bezpośrednio do Chinatown, przez co sami zachęcają do patrzenia na ich film przez pryzmat poprzednika, a czego można było uniknąć. Gdyby całkowicie odłożyli na bok Chinatown i jego kultowość, i potraktowali swój film jako oddzielną sprawę, wykorzystując jedynie postać głównego bohatera, film mógłby sprawdzić się jeszcze lepiej, unikając (przynajmniej częściowo) porównań do "jedynki". Tak się jednak nie stało, jednak nawiązania do filmu Polańskiego, choć znaczące dla fabuły nie są nachalnie wciskane gdzie się da i na upartego, bez znajomości "jedynki" można się cieszyć seansem Dwóch Jake'ów, choć nie polecam tego robić. Chinatown trzeba znać i już. Bo obraz Jacka Nicholsona to kawał bardzo dobrego filmu neo-noir ze świetną, skomplikowaną intrygą. Scenarzysta Robert Towne (tak ten sam, który zebrał Oscara za scenariusz do Chinatown) nie robi tu jakieś wielkiej rewolucji dla gatunku ale przedstawia uczciwą, rzetelną i wciągającą historię, która nie polega na gatunkowych kliszach ale pozwala fanowi gatunku (i zwykłemu widzowi też) dobrze się bawić. Jest tu wszystko to czego oczekiwalibyśmy po filmie noir i jest to podane tak absolutnie stylowo, że jako fan gatunku nie mam się zbytnio do czego przyczepić. Jeśli chodzi o warstwę fabularną bo pewne uwagi do filmu mam.
Pełna recenzja na moim fejsbukowym blogu Wieczorny Seans Filmowy. Link do fanpage'a na moim profilu. Zapraszam!