Film jest bez wątpienia dobry, ale do genialnego sporo mu moim zdaniem brakuje. Od pierwszego do ostatniego argumenty są naciągane i mocno anachroniczne. Dziś, kiedy scenariusze bardzo skrupulatnie trzymają się logiki, taka swobodna interpretacja lekko trąci myszką.
Co z tego, że będąc w kinie w ostatni poniedziałek nie pamiętam jaki dokładnie film grany był wcześniej? Ale za to dość dokładnie pamiętam film, na którym byłem. Przysięgły 4 moim zdaniem został przekonany tylko dlatego, że właśnie to zakładał scenariusz. Podobnie jest z innymi argumentami. One są po prostu zbyt proste i lekko naciągane jak na dzisiejsze czasy.
Film właściwie nie jest pochwałą sprawiedliwości, ale studium stosunków w grupie ludzi. Pokazuje, że bardzo często dokonujemy wyborów na podstawie opinii grupy. Ale z drugiej strony wystarczy silna jednostka potrafiąca przeciwstawić się większości, aby przeciągnąć większość na swoją stronę.
Film zachwyca młodych - i bardzo dobrze - w końcu na pierwszy rzut oka sprawiedliwość zwycięża. Pytanie tylko, czy to naprawdę jest sprawiedliwość? Obrona zdecydowanie dała ciała - wszystkie argumenty Pana Davisa powinny zostać podniesione w czasie procesu i wyjaśnione. Oskarżenie oparło się bardziej na przesłankach niż dowodach. W efekcie trudno powiedzieć czy jest to sprawiedliwość. Pozytywne jest to, że przysięgli ochronili młodego człowieka przed krzesłem elektrycznym. Ale czy ten młody człowiek był naprawdę niewinny? Prawda nie jest czarno-biała. Prawda jest szara.
W dzisiejszych czasach i przy dzisiejszych metodach śledztwa zbrodnia zostałaby prawdopodobnie wyjaśniona. Kiedyś jednak nie było tak łatwo. I choćby dlatego warto ten film obejrzeć. Ale żeby plasować go na miejscu najlepszego filmu świata? Jak dla mnie - nie.
"Film zachwyca młodych - i bardzo dobrze - w końcu na pierwszy rzut oka sprawiedliwość zwycięża."
Jestem młody, ale nie patrzę tak na ten film. Bo film nie jest "pochwałą sprawiedliwości, ale studium stosunków w grupie ludzi."
"Od pierwszego do ostatniego argumenty są naciągane i mocno anachroniczne.
Być może są, ale nie chodzi o to, żeby argumenty Davisa były nie do przebicia. Chodzi jedynie o to, że jest szansa, że oskarżony jest niewinny.
Ale dziwnie oceniasz film:) Rozumiem, że gdyby to był thriller sądowniczy i przede wszystkim chodziłoby o to, czy oskarżony jest winny czy nie i reżyser niezbyt przekonująco uargumentowałby np. jego niewinność. Wtedy można by uznać to za wadę. Ale w tym filmie chodzi o ludzi i chodzi właśnie o to, żeby pokazać, że nawet najbardziej nieprawdopodobny przebieg zdarzeń może mieć miejsce, jeżeli nic nie jest pewne na 100%.
Ja tu nie widzę, żadnej wady - narada przysięgłych mogłaby tak wyglądać. Inna sprawa, że nie muszą mi się podobać ich wnioski czy poglądy, ale to nie jest wadą filmu. Ważne, że nie są nielogiczne, i dla mnie są bardzo trafne. Jedynie ten nóż mnie nie przekonuje.
Ja się zastanawiam tylko, czemu nie pomyśleli o tym, kto w takim razie mógł to zrobić, jeżeli nie ten chłopak? Brakuje mi też tego, że oni prawie wcale nie zastanawiali się nad motywami, jakimi kierować mógłby się ten chłopiec przy popełnieniu zbrodni albo inny potencjalny sprawca itp.
bo jakos wizerunek chlopca na fotce ktora sie wysunela z kajecika dziwnie jest podobna do oskarzonego ;p
Zgadzam się w 100%. Dobrze, że nie muszę już pisać szczegółowych refleksji. Napiszę coś dodatkowo od siebie:
Moim zdaniem za dużo filmów ma wysokie oceny tylko dlatego, że są stare. Wiadomo - klasyki nie należy krytykować... Poza tym większość ludzi, którym taki film mógłby się nie spodobać omija czarno-białe filmy szerokim łukiem, stąd średnie oceny są dodatkowo zawyżane.
Film nawet fajny z psychologicznego punktu widzenia, warto obejrzeć. Nie ma też poważnych wad, co się rzadko zdarza. Ale zachwycać się nie ma czym.
Chodzi o to że te dowody nie były tak naprawdę wystarczająco mocne, nie wiem dlaczego twierdzisz że ta historia jest nieprawdopodobna...
Zdarzają się przecież przypadki.
Właśnie obejrzałem film. Uważam go za jeden z najlepszych jaki w życiu widziałem. Dzisiejsze filmy trzymają się logiki? Kłócił bym się, ale myślę że zależy jaki film przytoczysz.
W 12 gniewnych nikt nie mówi że chłopak był niewinny. Chodzi o to, że skazanie kogoś na śmierć jest zbyt dużą odpowiedzialnością, aby opierać taki werdykt na niepewnych źródłach. „Fonda” udowodnił, że argumenty przytoczone przeciwko chłopcu są wątpliwe. Jak wspomniał on nie wie czy chłopiec jest winny i dlatego go nie skarze.
Jeżeli chodzi o niedokładne śledztwo, to też jest wyjaśnione w filmie, dlaczego adwokaci mogli nie dojrzeć tych detali.
Wspaniałe aktorstwo, wspaniały scenariusz, wspaniała reżyseria. Pierwsza 10 światowa? Pewnie można się spierać, ale bym to poparł. Z pewnością pierwsza 10ka amerykańskich filmów. Dużo można by mówić o zaletach filmu. Wspomnę tylko jak wspaniale są zarysowani wszyscy z 12tu gniewnych. A scena przełamania ostatniego gniewnego jest jedną z najbardziej nieoczekiwanych i wzruszających scen jakie widziałem… Niesamowite jak realistyczny jest ten film – w historii i zachowaniu ludzi.