Nierówny jak wszystkie filmy Cohena (te, które daje się oglądać). Bardzo dobre lub nawet genialne pomysły, jak wjazd do Nowego Jorku, część przemówienia o demokracji, "igrzyska olimpijskie" i inne pomniejsze smaczki, przeplatane z niespójnymi, jak naprawdę słaba scena w helikopterze, bez pomysłu jak połączyć kilka wyrywkowych żartów w jeden ciągły i logiczny.