Film genialny, świetna fabula. .. ale zakończenie banalne, iście amerykańskie. Nie pozostawia po obejrzeniu miejsca na refleksję. A szkoda.
Ja uważam, że jakiekolwiek inne zakończenie byłoby lepsze, bo to co zrobiono w tym filmie na końcu to jakaś masakra.
Zaproponuj to lepsze "jakiekolwiek". Skoro to tak banalnie proste, dlaczego reżyser na to nie wpadł?
Tak samo ja mogę spytać dlaczego przykładowo nakręcono takie filmy jak "Atak Rekinów 3 Megalodon"- świat jest pełen tajemnic.
A wracając do tematu, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Ja nie mam nic przeciwko temu, że historia kończy się happy endem i główni bohaterowie się w sobie zakochują. Po prostu pomysł na ostatnie "wcielenie" Phila jest jak dla mnie żałosny i banalny do bólu. Nagle ratuje wszystkich, wszyscy go ubóstwiają, dziewczyna myśli, że ma do czynienia z supermenem i żyją długo i szczęśliwie. Już lepiej by było jakby po przerobieniu odpowiedniej ilości prób spadło z niego "ciśnienie" i poderwał babkę swoją prawdziwą osobowością ukrytą za maską ego.
Opowieść wigilijna się kłania. Optymistyczny Happy end jest konsekwencją przemiany bohatera. Ale jego "bohaterstwo" jest mocno podszyte dystansem i ironią.
Rozwiązanie fabuły, to kwintesencja refleksyjności : jest i morał i wskazówka, jak sie do niego zastosować. Kompletnie nie rozumiem, o co Ci chodzi ...
Cały film to jest jedno wielkie miejsce na refleksje! Nad tym jak my żyjemy na codzień, czy aby nasze własne życia nie wyglądają tak właśnie jak ten Dzień Świstaka, czy nie wyglądają tak samo. Genialny motyw o tym jak zdobyć kobietę, jak być sobą, jak zmienić się na lepsze. Oglądałem ten film chyba ze 20 razy i za każdym razem znajdowałem coś do refleksji.
Z jednej strony owszem jest wiele refleksji w tym filmie i mam nadzieję, że odbieram zakończenie właściwie :)
Jednak mam z tyłu głowy taką alternatywę, przeanalizuj całe doświadczenie ze wszystkich dni i zrób z tego jeden idealny w którym podejmiesz najlepsze decyzje dotyczące Twojego życia, rozkochując w sobie kobietę (którą chciałeś kilka razy ekhem..) i w nagrodę tak zostanie. Wydaje mi się, że można to i tak odebrać, stąd pewnie opinia jd71
"Jednak mam z tyłu głowy taką alternatywę, przeanalizuj całe doświadczenie ze wszystkich dni i zrób z tego jeden idealny w którym podejmiesz najlepsze decyzje dotyczące Twojego życia, rozkochując w sobie kobietę (którą chciałeś kilka razy ekhem..) i w nagrodę tak zostanie. Wydaje mi się, że można to i tak odebrać, stąd pewnie opinia jd71"
Wydaje mi się że trochę to spłycasz bo pierwsza połowa filmu pokazała że właśnie coś takiego nie zadziała - chociaż starał się dopracować "idealny dzień" w najdrobniejszym szczególe przeżywając go w kółko po najmniejszym błędzie to i tak to nie zadziałało, a główna bohaterka wyczuła ze to wszystko iluzja, bujda i podstęp.
Po tym się załamał, wpadł w depresję i naście razy chciał targnąć się na swoje życie, aż do przełomowego momentu gdzie postanowił stać się lepsza wersją samego siebie. Zaczął inwestować w samego siebie zamiast dalej być pysznym narcyzem, ale też szczerze interesować się i pomagać innym ludziom. Do tego stopnia, że ważniejsze było dla niego pójść uratować chłopca spadającego z drzewa niż pójść na kawę z główna bohaterką. Która była już w tamtym momencie nim oczarowana i sama zaprosiła go na kawę - więc mógł powiedzieć misja zakończona sukcesem. Ale tego nie zrobił i wszystko wskazuje na to że jego przemiana była szczera i za to pokochała go w końcu główna bohaterka - faktycznie stal sie jej idealem ale nie na pokaz dopracowany w najmniejszym szczegole, a naprawde. I widzimy to w końcowej scenie gdy nastaje nowy dzień - i np. chce zamieszkać w miejscu które sam wcześniej nazywał 'dziurą' a ludzi 'wiesniakami'.
Oczywiście ten film ma dużo głębsze przesłanie ale to tak w gwoli ścisłości co do twojego komentarza który moim zdaniem mocno spłyca to co wydarzyło się w filmie
Refleksja jest, jak najbardziej.. nad tym, że często nasze dni wyglądają tak samo, nie dostrzegamy w nich piękna i mamy wrażenie że kręcimy się w kółko, zegar tyka, a my od pracy, do domu, do łóżka i tak w kółko.. ;) Oczywiście duże uproszczenie, ale można taką alegorię życia codziennego z tego wynieść.
Lol, no przeciez wlasnie zakonczenie daje do myslenia, Phil stal sie lepszym czlowiekiem, altruista z egosity i dzieki temu zdobyl milosc, przyjaciol i mogl kontynuowac swoje zycie
Widziałem już któryś raz i niestety muszę podtrzymać wcześniejsze zdanie na temat filmu, że jest całkiem niezły i… to wszystko. Niezbyt rozumiem te wszystkie zachwyty, bo film choć ciekawy to jednak nie jest ani odkrywczy, ani jakiś wspaniały. Całkiem niezły owszem, miło się ogląda, jakiś tam pewnie sentyment robi swoje dla osób, które widziały go przysłowiowe sto lat temu.