Po pierwszych 15-20 minutach myślałem, że może być całkiem spoko produkcja. Trzy sceny akcji, Yelawolf na głośnikach, nieoczywista sytuacja, no... to mnie oszukano.
Paździerz jakich mało. 3/4 filmu dzieje się w jednym domu, scenariusz jest idiotyczny, bohaterowie kłócą się i zdradzają niczym emocjonalni 12-latkowie. Billy Zane nie chce w tym uczestniczyć, więc często zostawał dograny osobno i to widać. Scotta Adkinsa jest jakieś 8 minut maks. Yelawolfa może ze 3 minuty, reszta muzyków też tak bardzo bez sensu w sumie jest.
No i ta strzelanina na finał. Po to się czeka cały film, żeby dostać takie idiotyczne badziewie bez żadnego pomyślunku, bez żadnej choreografii, finał jest idiotyczny. Nawet w swojej kategorii filmów klasy B, no to jest słabe, naprawdę słabe.