Nie, to nie miał być film "artystyczny". To po prostu wiwisekcja zwichrowanego mózgu amerykańskiego redneka. Szaleństwo i degeneracja w wersji mało filmowej, nieefektownej i prozaicznej. Coś dla wielbicieli american gothic, Faulknera i Cormaca McCarthy'ego, jak również mało popularnego nurtu w muzyce zwanego dark/death/gothic country. Czyli z założenia film dla wąskiego grona czujących powyższe klimaty. Przypadkowym widzom nie polecam.