Widać w jakim kraju żyjemy. Wszyscy wolą pójść na filmy Vegi, a film, który ma coś w sobie dostaje tak niską ocenę.
A to jest jakaś intelektualna gratka? Kaman...
Koleś idzie z nawiedzoną siostrą na imprezę, żeby zarwać laskę stulecia. W międzyczasie siostrzyczka wali bucha i dostaje ataku mózgu. Koleś więc zamiast zadzwonić na 112 lub gnać w stronę szpitala, ciśnie do domu, ale niefortunnie siostra chcąc przewietrzyć głowę, traci ją na przydrożnym słupie. No naprawdę, scenariusz jak Shyamalana. Zaskakujące. Czym się tak podniecamy w tej produkcji? Wytłumacz mi pls...
O co Ci chodzi? Każdy ocenia, jak czuje. Mnie ten film strasznie wynudził i tyle. Nie będę udawać, że to arcydzieło, żeby iść z nurtem "znawczyń kina". Za takową się nie uważam i oceniam filmy dla siebie, nie dla Ciebie.