Napalony byłem na dziedzictwo, unikałem trailerów, spoilerów żeby wchłonąć ile się da za pierwszym podejściem do filmu. Do pewnego momentu było genialnie, niepokój, gęsty klimat, człowiek obawiał się czegoś, choć nie wiadomo czego, film nie sugerował demonów, zombie czy zakonnicy i w tym była moc. Toni Collette wymiatała na ekranie (życzę wysypu nominacji), a Milly Shapiro nadrabiała twarzą:) Muza podbijała chorą atmosferę tajemnicy. Niestety ostatnie 25 min to już strzał z plaskacza na wyrwanie z nastroju i koniec końców dostajemy opętania, sektę, demona i kilka absurdalnych patentów rodem ze średniaków gatunkowych. Szkoda, bo mogło być wybitnie, a tak jest po prostu dobrze. Nie mniej warto dać mu szansę. Horror czy dramat - robi robotę w jednym i drugim.