Film przedstawia losy rodziny, która przeżywa utratę bliskiej osoby. Do tego dochodzą ciężkie sytuacje z przeszłości, a także te, które towarzyszą jej obecnie. Dla mnie z pewnością jest to film dobry, ale przez myśl mi nie przejdą słowa "najlepszy horror ostatnich lat". Widziałam równie dobre, a także lepsze. Spodziewałam się prawdziwego arcydzieła, oglądałam zwiastun kilkanaście razy, zanim udałam się do kina, ponieważ tak bardzo mi się spodobał. Trochę się zawiodłam. Z pewnością na gromkie brawa zasługują zdolności aktorskie Toni Collette i Alexa Wolffa. Oboje wybijali się stanowczo ponad całą resztę obsady, mimika twarzy i każde spojrzenie po prostu idealne. Postacie bardzo autentyczne, należy jednak podkreślić, że nie są jakoś wybitnie napisane, więc na mocne więzi emocjonalne z nimi nie można liczyć. Klimat gęsty i ciężki, aczkolwiek nie dorównuje temu w „Mother!", „Zabicie świętego jelenia" czy też „Babadook". Dźwięki i muzyka spełniają swoje zadanie, w pewnych momentach myślałam, że to ktoś z widzów na sali się wydurnia, a odgłosy pochodziły tak naprawdę z filmu, to duży plus. Zdjęcia i praca kamery poprawne, choć szału nie ma. Niektóre ujęcia były naprawdę genialne, szkoda, że nie pojawiło się ich zbyt wiele. Pewne sceny zaskakują, sprawiły, że otworzyłam szeroko oczy i nie wiedziałam co powiedzieć. Takową z pewnością była ta, która towarzyszyła jeździe samochodem. Każdy, kto oglądał, pamięta ją, nie ma innej możliwości. Całość mroczna i tajemnicza, cóż, przynajmniej do pewnego momentu. W ostatnim akcie spotykamy się z kiczem i sztampowością. Podejrzewam, że taki był zamysł reżysera, jednak taka groteska absolutnie mi tutaj nie pasuję. Zakończenie sprawiło, że srogo się skrzywiłam. Wolałabym, aby twórcy zanurzyli się bardziej w dramacie psychologicznym, który zdominował pierwszą połowę filmu, niż skupiali się na zdarzeniach paranormalnych. Szczególnie dlatego, że im bliżej było do ostatniej sceny, tym tragiczniej się one prezentowały i zwyczajnie zniechęcały. Można było się do tego inaczej zabrać, tak, by okultyzm nie wywoływał śmiechu, a budził prawdziwą grozę. Wystarczyło zmienić kilka rzeczy, ale to tylko moja subiektywna opinia. Na pewno specyficzność tego filmu sprawi, że wielu widzom zostanie na dłużej w głowie, ale czy sprawia, że jest on niezaprzeczalnie genialnym dziełem? Nie wydaję mi się.