Po latach pełnych horrorów o nawiedzonych domach i duchach w końcu doczekałem się filmu który straszy samym klimatem i ciężkością. Początek filmu nie zapowiada niczego wyjątkowego ale im dalej w las tym coraz straszniej i coraz gęstszy się robi klimat. Tak naprawdę to już od śmierci Charlie rozpoczyna się to, co w tym filmie najbardziej przeraża. Od pojawiających się zjaw i czasem słyszanego charakterystycznego dźwięku do śmierci kolejnego członka rodziny i opętania. Sporą zasługę w tworzeniu atmosfery filmu pełni tu muzyka która przypomina tę rodem z horrorów lat 70 jak "Egzorcysta". Ostatnim filmem jaki widziałem który również posiadał retro ścieżkę dźwiękową było "Coś Za Mną Chodzi" i w obu filmach taka właśnie muzyka sprawiała, że nawet w chwili spokoju od straszenia ciągle mieliśmy uczucie, że zaraz znowu się coś wydarzy. Jest tu tylko kilka scen "gore" więc dla wielbicieli krwi i juchy może być to problem. Nie jest to również horror dla amatorów nawiedzonych domów i duszków na strychu ponieważ "Dziedzictwo" to także dramat psychologiczny a nie zwykłe tanie straszydełko. Uważam, że reżyser i scenarzysta świetnie zbalansowali dramat psychologiczny z horrorem więc nie czuć, że film skłania się ku jednemu głównemu gatunkowi. Jedyne rozczarowanie to zakończenie które było dość niespodziewane i ... dziwne. Nie wiem jak inaczej to określić ale koniec filmu wyglądał jakby ktoś wziął inspirację z horroru komediowego. Mimo tego "potknięcia" oglądałem "Dziedzictwo" z zapartym tchem i polecam ten film wszystkim którzy od horroru oczekują więcej niż tylko oklepanych straszaków.