Uwielbiam horrory, a ten zaczął się obiecująco. Niestety, z upływem kolejnych minut i kolejnych scen zaczynałem się… nudzić.
Gra aktorska Toni Collette - rewelacyjna, treść filmu rozumiałem, choć scenariusze nigdy nie są dla mnie tak ważne, jak środki filmowe, które mają na mnie “działać”. No właśnie, może tych środków było zbyt dużo. Zdjęcia, kadry, praca kamery (te powolne zbliżenia), niepokojąca muzyka, dźwięk - wszystko super, może właśnie za dobrze. Wszystko co można by włożyć do horroru, wszelkie schematy tego gatunku - tutaj się znalazły. To było nużące.
I jeszcze coś, co nie dawało mi spokoju przez cały czas i strasznie mnie rozpraszało. Tylko proszę, zwracam na to uwagę bez żadnych podtekstów, bez żadnych aluzji, tylko z czysto medyczno-genetycznego punktu widzenia. Jakim cudem w rodzinie niebieskookich urodził się brązowooki chłopiec (Peter) o urodzie Hindusa? Tego nie rozumiem.