Rzecz z pogranicza sztuki i pop-kultury spod ręki samego D.W. Griffitha. Czegóż tu nie ma? Jest piękna dziewczyna w tarapatach, dwóch rabusiów, którzy chcą ukraść grubą sumę z jej biura, trzymające w napięciu wołanie o pomoc (poprzez telegraf), ucieczka na drezynie i pogoń lokomotywą. Innymi słowy, coś co współcześnie można uznać za zabawę kinem, choć w tamtym czasie dzieło pionierskie. Już pierwsza scena, w której nasza protagonistka pije coca-colę przez słomkę z kultowej dzisiaj butelki przywodzić musi na myśl warholowskie eksperymenty artystyczne pokroju portretu puszki Campbell. Miniatura z gatunku "must see".