Film miał zadatek na arcydzieła takie jak "Miasteczko Twin Peaks", "Labirynt",czy film z nieco innego gatunku, ale także dość duszny i o małej społeczności i drzemiącym gdzieś złu - "Dogville" Larsa von Triera... Niestety, troszkę chaotycznie zostało to poprowadzone... MIało być na zasadzie "Nic nie jest tym, czym się wydaje" oraz "Potencjalnie wszyscy są podejrzani" (jak np. w szkole kryminału Agathy Christie)... Tymczasem nie wiemy tak naprawdę wokół kogo reżyser najbardziej chciał skupić uwagę i uczynić motorem ciężaru i duszności tego fajnego przecież, klimatu. Nie wiedziałam jako widz, czy chodzi o jakieś zaszłości Vogela, czy to profesor jest tą "ciemną stroną mocy", czy tez może jeszcze o coś innego. Niestety za dużo uwagi reżyser poświęcił postaci Vogela, który miał być ikoniczną postacią detektywa, ale to moim zdaniem nie wyszło...:-/ Mało tutaj tytułowej bohaterki... Niby jest jakieś tam śledztwo, ale wszystko wraca do punktu wyjścia, czyli do jakichś narcyzmów Vogela i robi się z tego taka trochę pseudopsychologiczna papka i wydmuszka... Chaotycznie jest także poprowadzona ta chronologia zdarzeń, czasem się gubiłam co było kiedy itp. Byc może to kwestia lepszego skupienia.