Obejrzałam na Netflixie "Dziewczyny z Dubaju".
Z trudem obejrzałam, bo to się z trudem ogląda.
Myślałam, że większego gówna niż "365 dni" już nie będzie mi dane widzieć. Blanka Lipińska napisała pornola i nie siliła się na moralitet.
"Dziewczyny z Dubaju" są obrzydliwym filmem, budzącym wielki niesmak (i jest to eufemizm) i udającym film z przesłaniem.
Po świetnej "Sztuce kochania" spodziewałam sie po Marii Sadowskiej czegoś lepszego, a to jest koszmarna pornochała, ze scenami po których chce się rzygać.
Nie czytałam książki Piotra Krysiaka, ale scenariusz tego filmu napisało pięciu facetów i ma się wrażenie, że żaden z nich nie przeczytał tego co napisał kumpel. Chaos, beznadziejne dialogi, nuda i epatowanie niesmacznym seksem i płycizną etyczną.
A już szczytem koszmaru jest gra Katarzyny Figury. Obłęd!
Nie wiem, czy sama tę swoją rolę wykreowała, czy tak jej kazała grać reżyserka, ale jej postać, to chyba najgorsza i najobrzydliwsza rola w tym bardzo kiepskim filmie.