Eddie tak naprawdę nie nazywał się Edward. I tak naprawdę nie był skoczkiem narciarskim. Ale miał marzenie, a marzenie ma podobno potencjał do zrealizowania. A on wierzył i marzył. Wzruszył mnie ten film, ma oczywiście ogromny ładunek komediowy, ale w gruncie rzeczy to film o mocy determinacji i marzeń. Wspaniały. Uwielbiam!