Ja obejrzałan ten film jakoś w święta, bo wtedy właśnie elciał w TV. Na samym początku wręcz przeraziło mnie to miasteczko, pastelowe kolory, idealne ogódki ( swoją drogą bardzo fajny kontrast z tym zamczyskiem na wzgórzu). Kiedy sobie wyobraziłam, że mogłabym w takim miejscu mieszkać, to aż mnie ciarki przeszły.
Potem, jak wiadomo, film się rozkręcił i doszło do poznania Edwarda. TO było dla mnie niesamowite, ujmijmy, "przeżycie", kiedy zobaczyłam jego oczy. To własnie one odegrały tutaj całą rolę. Zastanawiam się, jak Depp był w stanie aż TAKI smutek w nich pokazać. Dla mnie to było jak rażenie piorunem, te oczy mówiły wszystko. I jak już ktoś mądrze zauważył, postać ta była bardzo ufna; ale to oczywiscie zasluga mistrzowksiej gry Deppa.
generalnie film jak film... Mam takie cisnące wrażenie, że musze wyciągnąć jakiś bardzo mądry morał z niego, a niestety się go nie doszukuję.
Jak wcześniej wspomniałam, świetna rola Deppa. Dla niego warto ten film obejrzeć.