Film nie spełnił moich oczekiwań. Naprawdę, spodziewałem się czegoś więcej. Koncepcja Edwarda Nożycorękiego - świetna; pomysł Burtona na mężczyznę, który ma nożyce zamiast rąk - ciekawy. Drugą, odrębną sprawą jest oprawa tejże postaci. Jego wieczny strach w oczach wydał mi się trochę sztuczny i plastikowy; to właśnie psuło jego tajemniczość i "to", czego oczekiwałem po filmie. A konsultantka (akwizytorka) AVON'u - no po prostu bez komentarza. To tak, jakby do wytwornych, francuskich pasztecików walnąć łyżkę tłustego, przeterminowanego smalcu. Baśniowa koncepcja stoi w sprzeczności z trywialną sprzedawczynią kosmetyków! Dalej - otoczenie i "mentalność" filmu. "Edward Nożycoręki" to film - według mnie - przesycony w 60-70% czymś amerykańskim, powtarzalnym. W pewnych chwilach te rzędy domów przypominały scenerię z "Gotowe na wszystko" / "Truman Show". Faceci z żelem na włosach, wypacykowane kobiety w ogromnymi kolczykami - witaj na ekranie, droga Ameryko!
Na początku filmu pada pytanie dziecka: "Skąd się bierze śnieg?". No i co, do tej pory nie wiem tego i ja. Pan Edward siedzi na chmurze i wycina z kostek lodu płatki, a potem zrzuca je na ziemię? Nie rozumiem zupełnie. Kwestia muzyki - przerost formy nad treścią. Muzyka - zbyt "piękna", za dobra do tego kiepskiego filmu. Podsumowując - filmu nie polecam. I na koniec smutna konkluzja - myślę, że wszyscy zachwycają się tak "Edwardem ..." z powodu dziwnego tytułu (każdy ma już dość napisów w stylu "Walka o życie", "Zagadka zabójstwa", "Cena życia"). Szczerze mówiąc - ja także trochę zasugerowałem się tytułem, który odgrywa tutaj bardzo dużą rolę. W końcu grunt to wzbudzenie ciekawości widza. Ciekawość jednak to dopiero pierwszy krok, który prowadzi człowieka do prawdy o filmie.
Myślę, że ten film miał być właśnie taki - przejaskrawiony, pełen kontrastów. Człowiek z nożycami, zamiast rąk - może zabić każdego jednym cięciem, a mimo wszystko to on się wszystkiego boi. To zdaje się mówić, że nie wyglądem powinniśmy sugerować się w ocenie ludzi - bo nie raz jest tak różny od naszego 'wnętrza'.
Jak mówisz, otoczenie i "mentalność" filmu - te lukrowe domy, ludzie, ten cały blichtr - ma sprawić wrażenie idealnego życia, przyjaźni, miłości. A co się pod tym kryje?? Wzajemna niechęć, fałsz, obłuda, obmawianie, knucie na siebie nawzajem.
Edward trafia właśnie do tego miasteczka. Wzbudza zainteresowanie, staje się przedmiotem plotek. Ludzie proponują mu pomoc - pozorną, ale oczywiste, że nie chcą stracić najlepszego i darmowego fryzjera, czy "ogrodnika". Otaczają go taką troską, sympatią. Gdy zaczął sprawiać problemy, jak wszystko to nagle prysło! Ludzie zaczynają się od niego odwracać, pokazuje się ich prawdziwa natura. A wszystko przez jego dobre serce, chęć pomocy.
Nie wiesz skąd się wziął śnieg?? Jest to wyraźnie pokazane. Przed pojawieniem się w miasteczku Edwarda, nigdy nie było śniegu. To on tworzył ten "śnieg", gdy robił rzeźby - płatki, ścinki tego lodu. I Kim wie, że nie było by śniegu, gdyby Edward nie tworzył swoich rzeźb.
Dzięuję, Amen, Alleluja.
Mi się tak podobał że dałem 10, twoje argumenty do mnie nie przemawiają. Świetna rola Deppa film wzruszający jest jakiś zwrot akcji, nieprzewidywalność. A co ciekawe to jest film Burtona który po dwóch mrocznych Batmanach stworzył coś kolorowego i sielankowego.
Oj toksyczny-termosku... Szkoda, że źle odebrałeś ten film. Zbyt płytko go interpretujesz. Tak miało być- pozory idealności, gładkości, harmonii. I tę harmonię zakłócił Edward- z początku uznany za cudo i milego chłopca a później- za niebezpiecznego szaleńca. A on był niewinny, doskonały w swej fizycznej niedoskonałości, strach w oczach pokazywał, ze nie ma złych zamiarów, że chce tylko żyć. Co do sprzedawczyni kosmetyków- taka była jej koncepcja- różowa, nieco żałosna kobietka w okularach, na której drodze stanął Edward, zmieniając jej życie i pojęcie o świecie. Muzyka- idealna dla wspaniałego filmu. Chyba niedojrzałeś jeszczedo tego filmu.
Pamietam ten film juz z dziecinnych lat, ma cos w sobie jest taki "ciepły" sklania do myslenia, teraz po czasie tez dostrzegam jakies niedociagniecia ale ten klimat pozostal, a film byl realizowany juz troche czasu temu wiec i gusta widowni sie zmieniaja
"Jego wieczny strach w oczach wydał mi się trochę sztuczny i plastikowy; to właśnie psuło jego tajemniczość i "to", czego oczekiwałem po filmie."
No a niby co miał mieć w oczach jak on miał być totalnie przelękniony
"A konsultantka (akwizytorka) AVON'u - no po prostu bez komentarza"
Przecież to miała być ironia na maksa.
"Baśniowa koncepcja stoi w sprzeczności z trywialną sprzedawczynią kosmetyków"! Bo to też miało tak być i do tego przejaskrawione na maksa nie miała to być pochwała tego typu ludzi i małych plastikowych lalek barbie i do tego wcale nie ładnych bo pustych i brzydkich.
Film to parodia plastikowego i sztucznego niby życia gdzie więcej życia i uczuć ma robot? który ma serce i dusze ale nie ma rąk i dlatego tak naprawdę nie może być szczęśliwy bo po pierwsze boi się że znowu coś straci a po drugie jest świadomy że niechcący może komuś zrobić krzywdę. No ale jak widać to nie jest film który do ciebie przemawia twoimi słowami . Muzyka jak zwykle u Tima jest świetna i podnosi jakość oglądania ,przynajmniej u mnie. Chyba wyłapałeś to co reżyser chciał przekazać, no i dobrze że Ci się nie podoba.W końcu nie musisz się do niczego zmuszać.Pozdrawiam .:))))
Dziękuję Bogu za ludzi takich jak Morganablackcat :D Potrafisz wszystko jasno wyjaśnić i do tego nie narzucać innym swojego zdania ;p