Przyzwoite skrzyżowanie "The Most Dangerous Game" (1932), "Battle Royale" (2000) i "The Office". Oczywiście, że "Eksperyment Belko" reżysera "Wolf Creek" i "Rogue" Grega McLeana jest filmem do bólu wtórnym i schematycznym, ale ogląda się go przyjemnie. Sporo scen gore i krwawej łaźni. Nie ma tutaj pogłębionego rysu postaci ani zbyt wymyślnej fabuły, w zamian mamy całkiem dobrą zabawę, w której pracownicy pewnej korporacji zamieniają się w masowych morderców, po to, by spróbować wyjść cało z tytułowego eksperymentu. Jak to się mówi zwycięzca bierze wszystko. Spora dawka przemocy, której nie powstydziłby się np. Takashi Miike. Eksplozje głów, mordy tasakiem, siekierą, itd. Nie chcę mi się zbyt rozpisywać na temat tego filmu, po prostu sięgnijcie po niego i sami wyróbcie sobie na jego temat opinię. Daję 7/10.
Nie jest poziom "Rogue" czy obu części "Wolf Creek", ale krwawa i niezobowiązująca zabawa gwarantowana.