Obejrzałem pierwszy raz. Fabuła zwyczajna, jakich wiele, nic szczególnego. Natomiast odniosłem wrażenie, że twórca postaci starał się koniecznie udowodnić, że człowiek pochodzi od małpy.... Tak te twarze wyglądały komicznie, że szkoda gadać... Ale może o to chodziło? Żebyśmy gdzieś unosząc się wraz z duchem magii świąt nie zapominali o naszej "małpowatości"?