Nic szczególnego, chociaż po obejrzeniu przez chwilę się wydaje, że tak. Ona była naiwną lolitką. On był niedojrzałym dziadem. Jej on się wydawał mądrym tatuśkiem. Jemu została wskazana przez kompas w rozporku. Ją z początku rajcowało, że się podoba profesorkowi, ale się przekonała, że to palant. On, rasowy buhaj regularnie ze spermą mimowolnie wydalał śladowe ilości uczuć, ale z wiekiem już nie mógł za często, więc i emocje zaczęły mu wracać. Byli siebie warci, więc razem dorośli w ekspresowym tempie. Na szczęście ona miała raka, więc umarli razem pomimo różnicy wieku. Koniec opowieści. Film niby dobry, świetnie zagrany, ale sama historia jest płytka wbrew pozorom.