Powiem szczerze. Ocenilem film to railerze, sadzilem ze bedzie to kolejna ckliwa historia o tym jak to stary piernik zabujal sie w studentce i ona znalazla sobie mlodszego i stary jest nieszczesliwy, gnebi ja psychicznie itd. stara spiewka. Jednakze zainteresowaly mnie pozytywne opinie o filmie i dosyc wypelniona sala. Pierwsze minuty filmu to umiejetne zbudowanie klimatu, ktory saczy sie przyjemnie przez reszte filmu. Klimat magiczny, o milosci, stary czlowiek sie przed nia broni, poraniony doswiadczeniem losowym, ma ukierunkowane zdanie na temat instytucji malzenstwa, a jednak prze fizyczne uwielbienie rodzi sie glebsze uczucie. Consuella, studentka i niebanalnej urodzie i osobowosci nie traktuje 'staruszka' jako przygody i odskoczni. Scena w ktorej naprawde zalezy jej zeby poznal rodzine chwyta za serce. Nastepnie kiedy Kepesh dowiaduje sie o jej chorobie.... poezja, placz mezczyzny, tak swietnie uchwycony, lacznie z chlipaniem.... Film mnie pozytywnie zaskoczyl i pozostaje w mojej pamieci, ze wzgledu na scenariusz i gre aktorska. Film dostaje ode mnie solidne 9/10. Sczerze polecam.