Facet, który napisał książkę, na podstawie której napisano scenariusz, bardzo dobrze poznał życie. Historia jednego starszego faceta opowiada o wszystkim co w życiu ważne: miłości, zazdrości, starości, seksie, dojrzewaniu (do miłości choćby), przyjaźni (genialne dialogi głównego bohatera z kumplem), chorobie, relacjach z dziećmi i długo by jeszcze wymieniać. Jego podstawową zaletą jest to, że tzw. ckliwe sceny, wcale nie są w nim ckliwe, tylko prawdziwe. Bardzo wiarygodni Ben Kingsley i "dzieło sztuki" Penelope Cruz. To jeden z tych filmów, przy których przynajmniej przez chwilę zastanawiamy się nad własnym życie. W tym roku tak poruszył mnie tylko "Motyl i skafander". Gorąco polecam