dwudziestowieczne dylematy postaci snujących się po instytutach i kampusach przeniesione w rzeczywistość telefonów komórkowych i okraszone dyżurnym zestawem muzycznym nowojorskiego establishmentu. gdyby nie zwrot akcji związany z wątkiem medycznym, byłoby to wciągające, wysmakowane love story z hipnotycznymi scenami nadmorskimi i turlaniem po płaszczyźnie łóżka. zamiast tego mamy jednak przemianę kina moralnego niepokoju w kino niespokojnego morału z moralistycznym narcyzmem w tle.