PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=559005}
6,6 1,4 tys. ocen
6,6 10 1 1381
Elena Undone
powrót do forum filmu Elena Undone

makabryczny film. od mniej więcej 7 minuty (kiedy to wcześniej nie wiedziałam, co się dzieje) non stop czułam zażenowanie. co za seans. jeszcze ta "muzyka".

Ja sądzę , że muzyka była świetna. No cóż jeśli krępuje cię widok dwóch całujących się kobiet to może po prostu nie oglądaj takich filmów ? :D

Ale kobiety całują się dopiero w 54 minucie :):):)?
Dlaczego "makabryczny"? Czym się czułaś zażenowana?
A "Tajemnicę Brokeback Mountain" oceniłaś na 9/10 (pod czym, nawiasem mówiąc, podpisuję się całym sercem).
To "Tajemnica Brokeback Mountain" nie była dla Ciebie żenująca?
Jestem zaintrygowana:)
?

jo777

PS. I dojść nie mogę: Co takiego żenującego działo się w 7 minucie?! (Postanowiłam właśnie obejrzeć powtórnie tę siódmą minutę, ale w żaden sposób pojąć nie mogę, czemu miałaby ona być żenująca.)

użytkownik usunięty
jo777

jo777, taka przysłowiowa 7 minuta :)
ogólnie film nie podobał mi się, i to bardzo. wiało tandetą, nawracaniem, guru duchowym, prelekcjami. nie można było po prostu wejść w fabułę filmu i się w nią "wczuć", bo wszystko (niepotrzebnie) było przerywane przez zbędne komentarze i jakieś dowody miłości innych osób. To się kłóciło z akcją filmu. Opowieści tych ludzi były ciekawe i z chęcią bym je zobaczyła,ale np. w ramach "filmu po filmie", jeśli rozumiesz o co mi chodzi. taki komentarz do filmu, wzbogacenie widza po obejrzanej tej właśnie historii.

brakowało mi dobrej muzyki- zawsze zwracam na to uwagę. Albo nie było jej wcale, albo (z tego co pamiętam, oceniając subiektywnie) w najmniej odpowiednim momencie pojawiał się zlepek "ani z zielonego wzgórza" z podkładem z pornosa.
Ujęcia były mało estetyczne, brakowało operatorom wyczucia. Ale ja też mam dosyć wysokie oczekiwania. "Brokeback" spełnia wszystkie te moje oczekiwania- bardzo dobry scenariusz, nie narzucająca się ale doskonale oddająca klimat muzyka, krajobraz oraz świetne zdjęcie pełne..no właśnie, czego? tego, co po prostu zapiera dech w piersiach.

Dla porównania dla Was- obejrzyjcie "kyss mig". przecież te dwa filmy są nie do porównania! wtedy podyskutujmy :)

Dzięki - chętnie obejrzę.
:)
(Nie, no jasne, że "Brokeback Mountain" to zupełnie inna klasa. Ja tylko się zdumiałam, że oceniasz ten film jako "makabryczny" "krępujący pornos". I byłam skłonna przychylić się do odczuć Oluchny 92. Dopóki duch święty mnie nie natchnął, żeby zajrzeć na Twój profil :)

Obejrzałam "Kyss mig" i nie rozumiem Cię . Przecież sceny łóżkowe były prawie identyczne jak w "Elena Undone":D

ocenił(a) film na 9
Oluchna_92

Nie prawda. Pocałunek, który rozpoczął się w 54 minucie "Elena Undone" jest najlepszym pocałunkiem jaki widziałem na filmie jak do tej pory. W "Kyss mig" nie było nawet w części tak wysublimowanej perwersji :D . Nawet teraz ciary mnie przechodzą jak sobie przypomnę ;)

ocenił(a) film na 3

100% zgodności z opinią deborahK. Aż zajrzę jakie filmy oceniła wysoko, żeby je obejrzeć.

Mnie się w ogóle nie podoba "Kyss Mig". Jeśłi mam wybierać pomiędzy tymi dwoma to zdecydowanie wybieram Elena Undone. I to głównie za te przerywniki, dzięki którym to nie jest film stricto lesbijski.

matio14

"Kyss Mig" to najwyższa półka, jeśli chodzi o moje zdanie. Zrealizowany został przez Szwedkę, która kształciła się w Los Angeles i to chyba właśnie nadaje filmowi, takiej amerykańskiej lekkości w "opowiadaniu fabuły". Szwedzi często robią ciężkie dramaty. Ten jest inny, i jest dla mnie przepiękny.
Natomiast Amerykanka Nicole Conn, jest mistrzynią minutowego grania mi na emocjach (za to ma ode mnie brawa), ale jej filmy są dla mnie ciężkostrawne. Najpierw mnie od nich odrzuca, a potem do nich wracam... Są bardzo nierówne, nawet jeśli autorka przemyca w nich ważne treści. Wiele jej wybaczam, ale nie udaję, że to co widzę jest bardzo dobre, jeśli jest po prostu kiepskie i czasem zalatuje niezbyt wyszukanym klimatem.

"Guru" jest postacią rysowaną ironiczną kreską, wprowadza infantylną lekką oprawę. I jest to trafny zabieg biorąc pod uwagę nieustanną wręcz powagę głównych bohaterek. To całe „gurowanie” jest zestawione ze świętym słowem pastora i przy zderzeniu obu bzdur („boskiej” w ludzkiej interpretacji i gurowackiej o ciuciu w miłości) trudno wybrać bzdurniejszą bzdurę. Z drugiej strony na przełamanie tych słodkości i natchnień trynkoli z lewej racjonalna i sceptyczna Wave plus szastająca statystykami maści wszelkiej Tori (dobra rola i postać). Ja się zgadzam, że bywa banalnie, ale mówienie o miłości bez banałów to jak opisywanie Brazylijczykowi dzika bez nawiązania do świni. Większość tego nie potrafi.
Co do zdjęć i wyczucia operatorów to przyklaskuję Ci jedną ręką. W filmie jest wprawdzie jeden z najlepszych wielkoekranowych pocałunków KK jakie patrzałam (popsuty nieco disco nutą), są też bardzo dobre „namordniki” i cięcia. Żeby nie było za dobrze scena pierwszego razu pań na tle drzwi (przysłaniających chyba reflektory stadionowe) wyszła jak w prosektorium i nie udało się tego zniwelować mizianiami i czułością. Szkoda, bo aktorsko było dobrze, dobrze z naciskiem na Zadegan (posiadaczkę najładniejszego wietrznika wśród aktorek ;P)
Odnośnie przerywników, które chciałabyś widzieć w roli odrębnych historii – one są odrębnymi historiami, które łączą się z główną jednym detalem. Detal do detalu i wychodzi (cud to prawdziwy) hurtowania objawów tzw. prawdziwej miłości, co to najstarsi górale mawiają, że tylko raz w życiu. Że opakowanie zaskakujące (tu na potwierdzenie zjawiskowa para uduchowionej eterycznej ekszakonnicy i jej afrolove o aparycji szefa czterech gangów), że zachodzą nieodwracalne (czyżby czyż?) zmiany w sposobie myślenia, że część z nas ryzykuje bo ma siłę na wydarcie się z wektora owczego pędu, a część nabiera odwagi dopiero po zderzeniu z „memento mori” np. w postaci zawału. Te detale wprowadzają do kolejnych rozdziałów/etapów związku. Wyrzucenie ich na ogon pociągu byłoby raczej pozbawione sensu.
Pornos to ostatnie określenie które tu pasuje, nawet w zaksamitczonej wersji. Z kolei pisząc o zażenowaniu wskazujesz, że relacje między bohaterkami wywołują u Ciebie uczucie zakłopotania/wstydu. Z tak delikatną anteną nie podchodź do produkcji w stylu „Noc w Rzymie”.
„Kyss mig” nijak nie jest podobny, choć historia oparta o schemat „ona z nim, on z nią, ona z oną, ona się zastanawia, ona podejmuje decyzję” (w dodatku taką samą). „Kyss..” kopie w inne rejony, stawia inne pytania, ciśnienie jak na dnie morza, cień rekina, opadający wrak, podwodny wulkan i nie wierzch nie ciągnie nawet happy end – zostaje się z barkami w dół. Dobry, z tym że nie bliźniak, nawet nie kuzyn dla undonowej Eleny.
Odstępuję od trudu oceny filmu w skali filmwebowskiej, bo za dużo szczegółów w kopiarce i śmiał się zakończyć tak, a nie inaczej co mnie wkur… z powodu niekompatybilności z realem i tesco. Cud jest wtedy, kiedy z możliwości wyboru czynimy dobry użytek. To już łatwiej o wizerunek pięciu Matek Bosek na szybie z dykty w bunkrze atomowym w Szprotawie.

Ubikwist

Gdybym czytała więcej takich wypowiedzi, nie tylko oczy by mi się ciągle śmiały. Chociaż to zupełnie nie mój styl i nie wszystko załapałam, to tekst wydał mi się dość oryginalny, ale ciężki :) Np. nie rozumiem zasady wektora owczego pędu, ale to są przecież szczególiki, których tłumaczyć nie trzeba :)

ocenił(a) film na 9

Mam zupełnie inne wrażenie. Nie wiem czy widziałaś jakiś film Kevina Smitha, ale jeśli tak to powinnaś mnie zrozumieć jeśli powiem, że ten film oglądało mi się tak jak filmy Smitha. Naprawdę mocno dramatyczna historia, a ogląda się ją z taką lekkością a nawet z uśmiechem na twarzy. Dla mnie. Dla mnie to prawdziwa rewelacja. Coś w stylu "W pogoni za Amy" tylko z happy endem ;)