PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=740}
7,4 51 tys. ocen
7,4 10 1 51338
6,6 22 krytyków
Elizabeth
powrót do forum filmu Elizabeth

Ge-nial-ny!

ocenił(a) film na 10

Dla mnie to jeden z ulubionych filmów. Może podrażnię wielbicieli urody lalki Barbie, ale dla mnie Cate Blanchett jest piękną kobietą. Uroda nie musi być banalna - i tu nie jest. W tej roli powala na łopatki. Jest w niej i delikatna dziewczyna, którą można zranić i kobieta o takiej mocy, że aż ciarki przechodzą. Ma jeden z chyba najlepszych głosów - jeśli chodzi o aktorki i potrafi go użyć bardzo umiejętnie. Sama postać i jej "droga" jest świetnie stworzona, określają ją również sytuacje w których widzimy Elizabeth.
Kolejny plus to Geoffrey Rush w roli Francisa Walsinghama - istna perełka. Co prawda jest trochę różnic między prawdą a filmem, ale tu film wypada lepiej. Sama postać jest niesamowita, składa się z mnóstwa sprzeczności, przeplatają się tu życzliwość i morderstwo bez mrugnięcia okiem, ciągłe zadawanie sobie pytań o wartości i pewność bezwzględnej lojalności, człowiek który jest bardziej cieniem, a jednocześnie ma dużą moc itd. Oszczędne środki wyrazu są wielkim plusem w tej roli. Wiecznie czujny, wiedzący bardzo wiele, nawet jeśli mówi to cicho, ale jest też coś "magnetycznego".
Widziałam film z komentarzem reżysera - polecam - to otwiera oczy na więcej, albo bardziej uświadamia, co już zauważyliśmy. Np to, że główna bohaterka szanowana, jako kobieta na tronie - jest tylko przez Walsinghama. Mężczyźni wokół niej, traktują ją - albo jak dziecko, albo jak słodkie dziewczątko, czy słabą kobietkę, nie doceniając jej. W związku z czym - prędzej czy później - oni przegrywają, muszą odejść. Ona, może i była dzieckiem, potem zakochaną dziewczyną, na początek, nawet słabym, nieumiejętnym władcą, ale następowały w niej zmiany, których tamci nie zauważyli, lub nie chcieli zauważyć. Od początku, bez oceniania, szanuje ją tylko Walsingham. On też jest doskonałym obserwatorem i zauważa przemiany.
Film - jak dla mnie - jest odważny, dosyć niekonwencjonalny, jeśli chodzi o stronę wizualną - ujęcia. Drobne subtelności są plusem. Muzyka rzuca na kolana. Kostiumy baardzo przemyślane - wszystko tu ma znaczenie. Jedyny minus to nieboszczka która mruga :) Nawet nielubiany przeze mnie J Fiennes całkiem dobrze pasuje, a książę Anjou nieco rozluźnia atmosferę:)
Kończę, bo mogłabym tak jeszcze długo snuć zachwyty nad każdym drobiazgiem.

ocenił(a) film na 10
look3

Ps.: Myślę, że Elizabeth zaczyna się rozwijać dzięki temu, że ktoś w nią wierzył - na początek Dudley, potem Walsingham.

ocenił(a) film na 7
look3

Cieszę się, że ktoś zwrócił uwagę na schowaną nieco w cieniu postać Walsinghama, która dla mnie jest jednym z najmocniejszych punktów "Elizabeth". Rzeczywiście jest coś w tym, co piszesz. Od początku jedynie Walsingham zdaje sie dostrzegać w młodej królowej tą siłę, inteligencję i tą przyszłą wielką władczynię, którą kiedyś się stanie. Swoją drogą Francis to fenomenalnie nakreślona postać, jak zauważyłaś. Wśród tych sprzeczności warto właśnie zwrócić uwagę na fakt, że choć od początku jawi się on jednostką niezwykle silną i bezwzględną, jest przebiegłym manipulatorem, to nie próbuje - choć mógłby i to z powodzeniem - wykorzystać swojej pozycji dla własnych celów, nie próbuje niczego ugrać dla siebie w dworskich intrygach. Od początku do końca jest całkowicie oddany Elżbiecie, osobie z początku kruchej, słabej, właściwie bezbronnej. Choć zdaje się być zimny, wyrachowany, wyprawny z uczuć i moralności, pozostaje lojalny i jest jedyną osobą, której Elżbieta może całkowicie zaufać.
Rolę Geoffrey'a Rusha oceniam jako jedną z najlepszych w karierze tego wybitnego aktora. Trochę pewnie ze względu na sam charakter postaci, która jest niezwykle intrygująca, trudna do rozgryzienia, ale także na sam sposób gry Rusha, jak zauważyłaś - niezwykle oszczędny, wyciszony, a jednak emanujący jakimś magnetyzmem.
Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 10
Dwight_

:) jak miło wiedzieć że jest więcej fanów postaci Walsinghama :)
Podobno jedną z jego podstawowych "składowych" jest pewna cecha, która tu bardzo pomaga - mianowicie /między wieloma innymi/ to życzliwość wobec wszystkich. On niczego nie narzuca, raczej nie osądza, nie jest gwałtowny, wręcz przyjaźnie przygląda się każdemu. Podobno ma to coś wspólnego z filozofią zen? Chodzi o rozróżnienie - on docenia innych, może nawet lubić, ale z drugiej strony jest bezwzględność wobec przeciwników. Eh :) można jeszcze pisać i pisać na ten temat.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
look3

Ja też podziwiam rolę Walsinghama w tym filmie... ale mi się on nie kojarzył z filozofią Zen, kiedy zasztyletowywał młodego kochanka w Italii albo gdy flirtował z królową Szkotów, którą tej samej nocy otruł.

Jego wypowiedzi do Elżbiety wskazywały, że raczej kierował się dziełem Makiavellego pt. Książę i to samo zalecał królowej.

ocenił(a) film na 7
look3

Witam :) Od razu zaznaczam, że na filozofii zen się nie znam za grosz, więc trudno mi oceniać przez ten pryzmat postawę Walsinghama. Ale z tą życzliwością to byłbym ostrożniejszy... Na pewno masz rację, że Francis jest przede wszystkim uważnym obserwatorem, nie narzuca niczego ani nie osądza, przynajmniej dopóki ktoś nie wystąpi otwarcie przeciw niemu i temu, w co wierzy. Ale czy to można utożsamić z byciem życzliwym, a tym bardziej przyjaznym? Nie wiem, według mnie Walsingham nie jest raczej człowiekiem, który żywiłby jakieś uczucia do kogokolwiek poza osobami mu bliskimi. Jest chłodny i zdystansowany. Dzięki temu zachowuje trzeźwość oceny i podchodzi do spraw bez emocji.
A trop Machiavellego jest - jak sądzę - jak najbardziej słuszny.

Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
Dwight_

Witam :)
Temat filozofii Zen pojawił się nie bez powodu, mianowicie reżyser komentując postać Walsinghama twierdził, że właśnie na tym bazuje. To jakby wskazał Rushowi. Próbuję wyszukiwać czegoś o prawdziwym Walsinghamie i widzę, że tak na prawdę był chłodny, bystry, ale też trochę sztywny, zimny, biurokratyczny i hm...nie znajduję śladu jakiejś życzliwości, którą jednak ma postać filmowa. Przynajmniej ja tak ją odbieram /może dla tego, że to Rush?/

ocenił(a) film na 7
look3

Ja też po obejrzeniu "Elizabeth" zabrałem się czym prędzej za szukanie informacji o Walsinghamie, bo zafascynowała mnie ta postać :) Nie znalazłem tego dużo, ale czytam właśnie biografię Elżbiety I i liczę, że dowiem się z niej czegoś więcej. Z tego, co udało mi się do tej pory wyszukać, istotnie wynika, że prawdziwy Walsingham nie miał raczej tego magnetyzmu, co jego filmowy odpowiednik (Chociaż kto to może wiedzieć? W końcu suche fakty nie oddadzą wszystkiego). Tak jak mówisz - był raczej chłodnym biurokratą, ale przy tym jedną z wybitniejszych postaci epoki Tudorów. Walnie przyczynił się do zbudowania potęgi Anglii za panowania Elżbiety. Film oczywiście przekręca pewne wydarzenia i fakty z życia prawdziwego Francisa, ale nie można się tego czepiać, bo tworzy przy tym niesamowity portret tej jakże intrygującej osobowości.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Ja również zwróciłam uwagę na tę postać, w ogóle Rush to jeden z moich ulubionych aktorów. Choć film bardzo bardzo mija się z prawdą. Zarówno część pierwsza, jak i Złoty wiek. Choćby Walsingham - dopiero po kilku latach panowania Elżbiety wrócił do Anglii i nie od razu zajął tak ważną pozycję. A sir William Cecil wcale nie został przez niego zdetronizowany.

ocenił(a) film na 7
Elenoir

Oczywiście, tych nieścisłości historycznych jest tu naprawdę sporo, także w przypadku Walsinghama. Wynika to z faktu, że twórcy ukazali w tym filmie zdarzenia, które miały miejsce kilka, a nawet kilkanaście lat po wstąpieniu Elżbiety na tron, a usytuowali je na samym początku jej panowania (i w dodatku trochę je przeinaczyli, vide: konflikt angielsko-francuski w Szkocji). Jest to oczywiście zabieg dramaturgiczny i nie mam absolutnie o to pretensji, bo przysłużyło się to filmowi.
W przypadku postaci Walsinghama te przeinaczenia mają miejsce zapewne również po to, by podkreślić jego wyjątkową pozycję na dworze. Dlatego zjawia się tam niedługo po wstąpieniu Elżbiety na tron, od początku jest w jej najbliższym otoczeniu jako szef jej ochrony, od początku służy radą i prowadzi działania mające na celu wyeliminowanie jej politycznych przeciwników i umocnienie jej panowania. Francis jawi się tu jako ten, który poniekąd wykreował Elżbietę. Dlatego w końcówce sir William Cecil zostaje odsunięty, a Walsingham zajmuje jego miejsce, choć - jak zauważyłaś - w rzeczywistości nigdy nie miało to miejsca. Obaj pozostali do końca życia blisko królowej i byli jej najbardziej zaufanymi doradcami. Obaj zresztą ściśle współpracowali ze sobą przygotowując Anglię do odparcia hiszpańskiej inwazji.

ocenił(a) film na 10
Dwight_

Witam.
Czytałam już kilka książek o Elżbiecie, a od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką książeczki "Elizabeth's spy master" /wiadomo o kim :)/ i zaczynam czytać. Jedno co mogę powiedzieć - im dłużej się w tym szpera, tym trudniej ustalić jaka jest prawda. Bardzo wiele jednak znaczy subiektywne podejście osób piszących na te tematy, co sprawia, że interpretacje tego samego bywają różne.

ocenił(a) film na 7
look3

Witam, ta książka o Walsinghamie, o której wspominasz też mi kiedyś przemknęła przed oczami w moich internetowych poszukiwaniach, ale chyba dosyć trudno ją dostać, prawda? Będę wdzięczny za wskazówki jak udało ci się ją zdobyć.
I masz rację - subiektywne podejście danego autora jest bardzo ważne. Najwyraźniej nawet w pracach historycznych trudno o dystans i obiektywizm, choć z drugiej strony sami historycy też niejednokrotnie opisują nie same fakty, a czyjeś interpretacje tych faktów. W rezultacie nasze wyobrażenia o danej osobie, bądź wydarzeniu są już jakoś ukształtowane w zależności od tego, z jakim dziełem na ten temat się zetkniemy. Czasem myślę, że fajnie byłoby przenieść się w czasie i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Ale z drugiej strony, można by się srodze rozczarować, więc może tak jest jednak lepiej ;)

ocenił(a) film na 10
Dwight_

A witam, witam :)
Książkę napotkałam zupełnym przypadkiem i to w Londynie, jako, że miałam okazję wybrać się tam na chwilkę. Czekałam na koleżankę na dworcu i łaziłam po tamtejszej księgarni, oczywiście grzbiety książek z Elżbietą w tytule przyciągnęły mnie i wtedy nagłe olśnienie - książka o Walsinghamie, o którym tak mało można zdobyć informacji! Myślałam że uściskam kasjera, ewentualnie ludzi wkoło :)
Czy fajnie byłoby zobaczyć to na własne oczy, hm, nie wiem czy bym chciała spotkać pana Walsinghama, bo jednak to był bezwzględny świat /choć nadal bywa/. Trudno zakwalifikować - dobry, zły, jako, że wszystko jest bardzo zależne od kontekstu.
Pozdrowienia.
Ps.: Może masz znajomych w Londynie, poproś niech poszukają - autor pan Robert Hutchinson :)

ocenił(a) film na 7
look3

Witam :)
Widzisz, dowcip polega na tym, że przez ostatni rok mieszkałem w Londynie i mimo odwiedzania księgarni, nie natrafiłem na tę książkę :D Inna sprawa, że jej specjalnie nie szukałem. Może gdybym wiedział o jej istnieniu, to bym się popytał. Trudno, może jeszcze będę miał okazję kiedyś się tam wybrać i jej poszukać. Jak przeczytasz, nie zapomnij się podzielić swoimi wrażeniami :)
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
Dwight_

O, to rzeczywiście, szkoda.
Koniecznie napiszę po przeczytaniu całości!
Pozdrowienia :)