A ja nie mam poczucia straconego czasu. Z drugiej strony, nie czuję też, abym odkryła nowy, wspaniały tytuł, do którego z chęcią kiedyś wrócę. Ot, zwykła historia, która dzięki fenomenalnej grze Jeanne Moreau zmienia się momentami w niezwykłą :)
moim zdaniem film słaby, żaden wątek nie jest od początku do końca dopracowany. Właściwie nie wiadomo jaki jest przekaz filmu. Żeby chociaż było więcej widoków z Paryża...
Więcej widoków z Paryża? Przecież całą historię oglądamy oczami Anne, a ileż tego Paryża ona ujrzała? Swoją drogą reżyser przyznał, że cały czas walczył ze sobą, bo miał ochotę pokazać ładne paryskie obrazki, a członkowie francuskiej ekipy przekonywali go, że te obrazki to nie jest prawdziwy Paryż...
masz rację, faktycznie oglądamy wszystko z perspektywy Anne. Jednak wciąż uważam, że w filmie czegoś brakuje. A może to kwestia interpretacji?
Mnie się spodobało pokazanie, jak Anne rozkwita, zyskuje na pewności siebie i z tej szarej zahukanej prowincjuszki staje się świadomą swej wartości kobietą.
Widzę , że już po seansie, fajnie że się podobało, mamy podobne gusta. Co do Paryża - ja każde jego ujęcie spijam chciwie jak słońce krople rosy, jakby drugimi oczami, mimo fabuły, również wnętrza badam bardzo szczegółowo, skupiam się na ścianach, kolorach, meblach i innych detalach np .kubkach, sztućcach itp.Tu np. pokazany był piękny apartament głównej bohaterki. Podglądam sposób noszenia ubioru,rodzaj fryzury, makijaże.. jestem estetką, dlatego tak przyjemnie mi się ogląda ich filmy.
Anna dostała parę lekcji estetyki i urody życia od apodyktycznej starszej Pani, ale tacy jesteśmy właśnie my Słowianie, szarzy i skromni, albo krzykliwi i bez gustu.