rosyjskiego reżysera teatralnego Iwana Wyrypajewa. Takie filmy oddam za wszelkie produkcje z Hollywood: prosta historia nasączona ludzkimi emocjami i uczuciami. Nie ma tutaj wielkich opowieści czy spektakularnych efektów, ale jest tęsknota, nostalgia, są różne oblicza miłości i nienawiści. Jest ludzki ból, są chwile szczęścia, jest niebo uśmiechające się i do świętych i do zbrodniarzy, oraz ziemia, sucha, spragniona, przyjmująca łzy radości i smutku, spermę ludzkich namiętności i krew. Prostota filmu porusza, zdjęcia onieśmielają, muzyka porywa. Czas w trakcie seansu jakby się zatrzymał żeby pozwolić zadumać się nad demonami i aniołami, które mieszkają w każdym z nas. Dla osób chcących poznać i poczuć klimat tzw. "rosyjskiej duszy" seans obowiązkowy. Dla wszystkich innych również. Dlaczego? Bo to przepiękny film, uderzajacy dyskretnie w struny naszej wrażliwości. Uczymy się bycia sobą - dla siebie i dla innych.
Więcej pod tym linkiem:
http://www.filmweb.pl/topic/704524/%27EUFORIA%27+-+%23+Festiwal+Dialogu+Czterech +Kultur+%23.html
Najbardziej urzekła mnie w tym filmie owa nieuchronność zbliżającej się wielkimi krokami tragedii. Miałam wreżenie, że bohaterowie są 'odizolowani' od reszty świata, jakby rządziła nim jakaś zła siła, która powoduje, że staczają się coraz bardziej, zapatrzeni w siebie. Robią rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się pozbawione sensu, rzeczy, który każdy inny człowiek uważa za skrajnie nienormalne...
Wystarczy przypomnieć chociażby scenę z obcięciem palca dziewczynce, czy tę w której nikt nie gasił płonącego domu. Dla postronnego obserwatora jak najbardziej mogą wydać się conajmniej dziwne, wykonane bez zastanowienia.
Ale właśnie tak skonstruowany jest ich świat.
Żyją w amoku, jak gdyby w jakimś makabrycznym śnie. A ich potrzeby sprowadzają się do tych najbanalniejszych.
Żyją na peryferiach cywilizowanego świata, wierzą w opatrzność i swoje przeczucia. Doskonale pasuje tutaj ten fragment, który udało mi się znaleźć w sieci:
http://www.youtube.com/watch?v=YFzn9SjF_fM
Pozwoliłam sobie przetłumaczyć dialog, bo jest naprawdę genialny ;)
"- Dlaczego nie wezwaliście straży pożarnej?
- A po co, przyjechali by za 3 godziny.
- A co dzwoniliście?
- Nie mamy telefonu, nie mamy do kogo dzwonić.
- A jeśli się komuś coś stanie, źle poczuje?
- Nie mamy telefonu.
- Są ofiary?
- Nie ma tam nikogo, czuję to. Nikomu nic nie jest, czuję to...
- Deszcz spadnie, on jest naszym strażakiem."
Na mnie film zrobił piorunujące wrażenie, głównie za sprawą spowolnionych ujęć i przesączonego pesymizmem klimatu ;)
Ów bezgraniczny przestwór i niczym nie zakłócona wiara w opatrzność, właśnie to jest atutem tego filmu :)
Wydaje mi się, że ci ludzie, żyjący w stepie, zżyli się z otacząjącą ich przyrodą, a na końcu stali jego częścią (pochłonięci przez rzekę).
Mimo iż wiedziałam, że film się źle skończy, to jednak byłam trochę zaskoczona końcówką (może nie zaskoczona, a zszokowana) ;) Wydawało mi się ono zbyt oczywiste, myślałam, że zdarzy się coś co przerwie ten zaklęty krąg... A tak się nie stało.
9.5/10 :)
[fragment z mojej rozmowy z ćmą]