Choć przez chwilę postaci granej przez De Niro - konkretnie Gila?
Mi tak.
Mimo tego że był strasznym psycholem, świrem i draniem...
Skąd to zachowanie się wzięło? Można dojść do tego po tym co sam mówił:
Był niedoceniany.
Nikt nie mówił mu głupiego "dziękuje" - tu nie chodzi tylko o tą chorą sytuację z pozbyciem się zawodnika z numerem "11" nie jakiego Primo.
Przez to chociażby, że był właśnie niedoceniany popadł w skrajną rozpacz - na ścianie oprócz wycinków z gazet Bobby'ego możemy zauważyć wycięte artykuły z Gilem. To tak jakby podtrzymywało go na duchu.
Niestety, to doprowadziło go do obłędu...
Śmierć oczywiście należała mu się...
Ale trochę szkoda mi było człowieka.
Może jeszcze przed tymi wydarzeniami dałoby go się z tego jakoś wyleczyć, jakoś odciągnąć od tego...
No i możemy wyobrażać sobie jeszcze gorszą rozpacz Gila - dowiedzieliśmy się że miał syna a sam wziął rozwód. Swoją żonę na pewno kochał tyle że ona nie chciała raczej żyć w domu z takim wariatem - możemy domyślać się, być może ją bił i znęcał się psychicznie...
Jak już wspomniałem: To doprowadziło go do kompletnego szaleństwa. Czasem strasznie traumatyczne przeżycia powodują obrót osobowości o 180 stopni. Ze skrajności w skrajność. Z wyczerpanego nie mającego już sił by żyć człowieka w maniaka, szaleńca...
No, ale to tylko moje przypuszczenia/częściowa interpretacja.
Przepraszam za częściowy chaos w moich wypowiedziach... ale godzina robi swoje ^^
Równie dobrze mogłem napisać to kiedy indziej. Chociażby w południe.
taa, zgadzam się z tobą, zapewne jakiś psycholog/psychiatra(nigdy nie wiem kto się czym zajmuje) mógłby szerzej zanalizować psychikę gila. owszem jest mi go żal widząc, że jak ludzie go odtrącają, jednak trzeba pamiętać, że miał wywrócony system wartości - na pierwszym miejscu baseball, dalej rodzina, ludzie, praca itp/d - to robi z niego psychola. swoją drogą reżyser świetnie przedstawił gila widzowi, bez trudu widz "wczuwa się" w jego sytuację i uczucia, przez właściwą danej scenie muzyką, zbliżeniom twarzy(nie wiem jak profesjonalnie nazywa się kadr, z twarzą na pierwszym planie) i doskonałej roli de niro.
rany tu nie ma opcji edycji a dopiero teraz zauważyłem jakie błędy w poście zrobiłem, mam nadzieje że puryści i nieszczęśni znaFcy językowi mi odpuszczą
Tak miał wywrócony system wartości.
Ale moim zdaniem to przez traumatyczne wydarzenia.
W końcu był zwyczajnym fanem baseballu dopiero potem stał się fanatykiem.
Ja od początku filmu odczuwałem sympatie do Gila.Nie miałem pojęcia,że tak potoczy sie film,i teraz sam jestem zły,że z biegiem czasu tej sympatii do niego nie traciłem,a na końcu było mi go cholernie żal.A mam świadomość,że był psycholem który na pierwszym miejscu stawia gre niż np.rodzine.Fantastyczna rola De Niro,ale przecież to nie nowość;)
Świetny film.
Ja też odczuwałam sympatię do Gila, ale chyba dlatego, że ogólnie odczuwam hehe sympatię do Bobbiego :)
A tak poważnie,ten koleś (Gil) naprawdę miał coś z głową, żeby wpadać na pomysł porywania tego dzieciaka, zabicia człowieka, zrobienia wszystkiego żeby jego druzyna wygrała. Prawdziwy fan :), nie ma co...
Ale to faktycznie na koniec tak wychodzi, że przecież on tylko chciał dobra drużyny :))
I najbardziej załamały go chyba słowa swojego idola, który mówił że chrzani drużynę i gra dla siebie co było znacznym przeciwieństwem zasady Gila. On sądził że drużyna jest najważniejsza...
No i nie powiedziałbym czy chciał dla dobra drużyny. Powiedziałbym że robił wszystko by Bobby mógł odzyskać formę.