....byłem zachwycony, choć wiele rzeczy mi się podobało, na przykład muzyka i piosenka o
wesołym (czy pięknym?) pogrzebie, podobały mi się też poszczególne psychodeliczne scenki, ale
rama fabularna już niekoniecznie, dla mnie to tylko pretekst do ukazania różnych, bardzo zresztą
fajnych, ekscesów. Film nie ma formatu dzieł Bunuela czy Felliniego, miałem wrażenie, że to trochę
taka radosna twórczość, jaką potem uprawiał Schlingensief w swoim filmie o Hitlerze...uwielbiam
Jodorowskiego jako człowieka, lubię też jego komiksy, w których rzeczy genialne mieszają się z
idiotycznymi -taki jego urok, ale tym filmem nie pokazuje niczego wybitnego. Cieszę się mimo
wszystko, że jeszcze dwa najważniejsze jego obrazy są przede mną...