David Yates to jakiś wyrobnik, a nie reżyser. Filmy, gdzie głównym motywem jest magia, są czarodzieje i tytułowe fantastyczne zwierzęta, a te trzy części są takie kur*a szare, nijakie i wyprane z kolorów, że ciężko uwierzyć, że ktoś z góry to przyklepał.

Od Yatesa w reżyserii jest chyba tylko gorsza Rowling pisząca scenariusze. Fabuła pogmatwana, wydarzenia dzieją się bez żadnego wprowadzenia, postaci pojawiają się niepotrzebnie, nic nie robią, nic by się nie zmieniło, gdyby ich nie było. Na siłę wplata ciągle politykę, która nikogo nie obchodzi i każdy tylko czeka, aż te wątki miną i robi z tej historii jakąś modę na sukces, gdzie ta jest przyszywaną siostrą tego, tu podmienili dziecko, ten jest synem brata o którym nikt nie wiedział... Serio?

W trzeciej części są wybory, gdzie jakiś zwierzak ma wybrać z trójki kandydujących, ale my nawet nie wiemy kim jest pozostała dwójka, jaki ma program, co chcą zmienić, jacy oni w ogóle są? A dowiadujemy się tego wszystkiego w scenie, gdzie jeden z bohaterów czyta gazetę i rozmawiają o tym bez żadnej ekspozycji, bez wprowadzenia o co w ogóle chodzi.

To jest niesamowite, jak takie wielkie studio zaorało tak ogromną markę z ogromnym potencjałem. Przecież to powinno żreć, zarabiać na siebie, a ludzie powinni się bić o bilety jak przy Marvelu albo Star Warsach.