Pamiętam jak w średniaku babka z poloka zamiast kazać nam czytać książkę,
to w ramach tejże lektury puściła nam powyższy film (mieliśmy 2 lekcje pod rząd) -
mieliśmy z chłopakami mega polewę z debilizmów (występujących w powyższym
"dziele") i wyłapując różne podobieństwa do Superprodukcji:
* "Resident Evil" (ludzie na wsi brudni w chuy, łażący i majaczący jak zombie)
* "Star Wars: Classic Trilogy" (horda jeźdźców konnych ubranych w biel z gaz-maskami na twarzach)
* "Spider-Man" (koleś wspinający się po kolumnie) i wiele innych...
Widziałem film ten jeden jedyny raz w życiu i miło go wspominam, aczkolwiek 2-gi raz bym
do tego już nie zasiadł. Ten film to taka dobra szkolna komedia, aczkolwiek boję się kurna
pomyśleć - jaka jest książka! Jednak pozostanę w tej wspaniałej niewiedzy... :D