Takiej szmiry nie widziałem już dawno... Temu filmowi nic nie pomoże, nawet gdyby sam Bóg nad nim przyklękną i się pomodlił. Tragedia...
Ok, początek może i znośny (o ile słowo "znośny" nie jest przesadą). A im głębiej w las, tym więcej gówna (to też jest eufemizm). Chyba ze cztery razy cała publiczność kina skomentowała niektóre ujęcia solidnym śmiechem. Ostatnia scena (i reżysera, i scenarzystę, i montażystę powinno się wysłać ponownie do elementarnej szkoły), w której "nagle" na drodze pojawia się ocalona (bo jakże by inaczej) rodzinka, wywołała na sali niemal owację na stojąco... Wara od kina.