Do filmu zachęcił mnie jego dziwny tytuł.
Historia jest opowiadana bardzo szybko, od grepsu do grepsu, przejaskrawiona gdzie tylko się da. W Neo-mega-ultra Tokyo reporterka Malone (prawdopodobnie obdarzona ultra-ADHD) tropi pewnego dealera narkotyków. Pojawią się macki!
No cóż, produkcja jest przejaskrawiona pod każdym możliwym względem, żarty nienowe, a sposób ich podania IMO nie najlepszy. Film wyraźnie cierpi na nadpobudliwość, co jest jego wyznacznikiem, a dla mnie nieco irytującą wadą. Dla ludzi oglądających na szybkim podglądzie i zwolenników Cthulu.
2/5