Zgadza się. Uderzała mnie ta niemiecka nienawiść do wszystkiego co francuskie. Bo mi zabili syna, bo mi zabili dwóch synów. A kto przepraszam tą wojnę rozpętał? Francuzi? Kto wiatr sieje ten burzę zbiera.
Acha, czyli Pan filmu nie zrozumiał. Widocznie, pewnych zakutych łbów otworzyć się nie da, choćby i wiertło stosowali.
film to jeden z elementów, szeroko rozumianej sztuki. Z tego powodu, nie można filmu nie zrozumieć. Można go sobie na swój sposób zinterpretować. Można go odebrać inaczej niż inni. Z tego co widzę to komentujesz obraz, który widziałem kilka lat temu. Z tego co sobie przypominam, nie porwał mnie jakoś szczególnie. Zobaczyć warto ale polecić niekoniecznie. Jeżeli napisałem, że uderzała mnie w filmie niemiecka nienawiść do wszystkiego co francuskie, to znaczy, że uderzała MNIE niemiecka nienawiść do wszystkiego co francuskie. Bardzo mnie nie obchodzi, twoja (wielkość litery zamierzona) opinia. A nie obchodzi mnie z tego powodu, że nie potrafisz nawiązać dyskusji. Także uśnij sobie w błogim przeświadczeniu, jaka to jesteś mega błyskotliwa. Życie skoryguje twoją arogancję i przekonanie o własnej nieomylności. Bez odbioru. Nie mam zwyczaju wymieniać opinii z niedojrzałymi emocjonalnie osobami, które bredzą o niezrozumieniu sztuki.
Problem w tym, że w filmie przedstawiono zarówno nacjonalizm w wykonaniu francuskim, chociażby podczas słynnej sceny w knajpie, po wyjeździe głównej bohaterki do Francji, która wręcz kipi nienawiścią. W pewnym momencie filmu, ojciec Frantza przyznaje jak bezsensowne i tępe jest obwinianie zwykłych żołnierzy po drugiej stronie frontu. Poza tym, jeśli przestrzega się ścisłości historycznej, to prawda jest, że wybuch I WS przypominał efekt domina, a konflikt zapoczątkowała Austria. Tak, film jest sztuką i podlega interpretacji, ale jest też przekazem, a ten w filmie Frantz jest prosty i uniwersalny: nacjonalizm jest zły, po każdej stronie. W imię jakiegoś abstraktu, ludzie dali się zabijać w okopach, co wyrażone jest w formie rozpaczy rodziców. Nie ma w filmie wyszczególniania żadnej strony.
Nie rozumiesz człowieku, że w tym filmie nie chodzi, ani o Niemców, ani o Francuzów, ale o jednostkowe decyzje i tragedie? O to, że wojna jest czystym złem, a wszelkie nacjonalizmy to zło w czystej postaci?
No i osiągnęli swój efekt. Biedne dziewczątko z Europy uwierzyło, że Niemcy nie są winni, winne są czasy. Kino to propaganda. Nic nowego.
Jeżeli mamy przyjąć tok myślenia zaślepionego polskiego chłopca, to każdy naród jest winny. Anglicy tworzyli pierwsze obozy koncentracyjne, Belgowie ucinali ręce w Kongo, wlosi byli faszystami Niemcy nazistami, Rosjanie bolszewikami...tylko jeśli chodzi o I WS, to Austria rozpoczęła konflikt sprowokowana przez zamach w Sarajewie. Radzę się dokształcić.
No i? A Ty jesteś Polka i bądź z tego dumna, bo nigdy nie jako naród nie stawaliśmy po niewłaściwej stronie. Pomijając farbowanych Polaków pokroju... Idź strajkować!
Cha cha, właściwa strona... Dobre! Historia narodów to epopeja walki o byt, silniejszy gromi słabszego. Tu nie ma właściwych stron. W historycznej fabule racja jest po stronie tych potężniejszych. Jeśli tak, to władający Polską zawsze podejmowali złe decyzje sojusznicze. Jeżeli mamy rozpatrywać decyzje polityczne pod kątem moralnym (co jest absurdem w polityce) to Rzeczpospolita w XVII w. byla katem dla całych narodów. Uczestnictwo w Wielkiej smucie było właściwe? Tłamszenie kozaków było właściwe? Wyzysk chłopów przez garstkę zdeprawowawnych warchołów też? Dobra, nie ma co sięgać tak daleko w przeszłość. Znasz sprawę Zaolzia, jak to rząd Becka (kolejnego osla z gębą pełną frazesów o dumie i honorze) postanowił wziąć sobie kawałek Czechosłowacji, gdy Hitler raczył się czeskimi Sudetami? Polacy dokonali rozbioru tego kraju. Zagraniczni politycy, myśleli, że Polska jest w zmowie z III Rzeszą, tak fatalny był to ruch. Dopiero, gdy Hitler zaczął spoglądać łapczywie w kierunku Polski, to Beck zaczął się płaszczyć i prosić o gwarancje, ale swoje Polacy pokazali. Po prostu, wykorzystali swoją pozycję silniejszego narodu, by dobić mniejszy. Znasz tę historię? Pytam, bo zazwyczaj ci "pełni dumy" nie znają takich niuansów, a głowę mają nabitą jedynie koscielno-patriotyczna propagandą. Aaaa i wolę odczuwać dumę z własnych zaslug, a nie z losowych kolei rzeczy, bo to, że urodziłeś się w Polsce, a nie w Bangladeszu, Iraku, Niemczech czy Usa, to czysty przypadek. Z resztą, idiotycznym jest czerpanie dumy z osiągnięć innych ludzi, tak jakby nie miało się własnych.