Zawiodłam się na tym filmie. Ani to komedia, do jakich przyzwyczaił wszystkich Sandler, ani dramat. Przekaz niby jakiś miał być, ale raczej zaginął w akcji. (SpOiLeRy) Ludzie, którzy przeszli traume zaczynają wierzyć, że należy im się jakieś zadośćuczynienie od losu. Sandler wyzdrowiał i wierzy, że aby dobrze wykorzystać swoją szansę, powinien stworzyć rodzinę. Ma to sens, wszak wyciągnął wnioski ze swojej samotności... Zapomina jednak, że szczęścia nie powinno budować się kosztem innych. I co? I nic. Morał się jakoś rozmywa, nic z tego wszystkiego nie wynika. Komedia cienka, dramat jeszcze cienszy. A Eminem w tym filmie był najlepszy :)