Obejrzałam zachęcona "opisem" w TV, oraz obsadą którą lubię (Firth, Bloom, Tamblyn). Cały czas szukałam tej tajemniczości, którą obiecywali u Gas'a- nie doczekałam się. W ogóle jakieś to takie pogmatwane było wszystko :/ Zero akcji, zero prawdziwego DRAMATU, który obiecywali. No masakra. A i jeszcze Bloom wyglądał jak ojciec Belli Swan ze Zmierzchu. Pff.
Aż tak tragicznie to może nie było, ale film faktycznie był nudny i kompletnie nie wciągający. Całość oglądało się bez emocji, zarówno ze względu na brak klimatu, jak i bardzo leniwie ciągnącą się akcję. Dodatkowo na sam koniec dostajemy morał rodem z przypowiastek familijnych, prezentowanych w niedzielne przedpołudnie...
3/10