Stewart przypomina trochę Stone w "Kuli" oczywiście sporo brzydsza, aktorsko też średnio (o ile Pattinson ewoluował zajebiście to ona raczej regres) w trakcie filmu natomiast charakterem ma z czasem przypominać Ripley z "Obcego" nic z tego nie wyszło.
Trochę wkurzają rwane ujęcia i trzęsąca kamera, jak mniemam miało to przysłonić skromny budżet filmu, zamiast strachu mamy tutaj tylko trochę akcji.
Oczywiście faceci w filmie to pipki, które trzeba ratować, a kobitki 50kg to w ciągu 5 minut przeistaczają się w herosów - tutaj również niewiele nowego, ta narracja towarzyszy nam już od pewnego czasu (zieeew).
4/10 i koniec tematu...