"Głowa w chmurach" ma zapędy do bycia epicką opowieścią o miłości w czasach chaosu i wojny, kiedy ludzie wybierać muszą między oddaniem drugiej osobie a obowiązkiem wobec ludzkości czy ojczyzny. Niestety film nie do końca spełnia oczekiwania. Brakuje w nim tej ponadczasowej atmosfery wiecznie odradzającej się miłości, wiecznego niespełnienia. A jednak film jest całkiem dobry, piękny, a miejscami i wzruszający. Theron udowadnia, że jej wcześniejsze role to tylko wprawki. Dziewczyna ma talent i w tym filmie pokazała to w stu procentach. Scena, w której po długiej przerwie widzi Guy'a i najpierw jest radosna, by po chwili odwrócić się z zawziętą miną, jest najlepszą sceną w jej karierze (i rzecz jasna najlepszą w tym filmie). Cruz i Townsend też grają nieźle, dzięki czemu film nigdy nie spada poniżej dobrego poziomu. Trochę żal mi Kretschmanna, bo to już kolejna jego rola w hitlerowskim mundurze i choć w tym uniformie mu wyraźnie do twarzy, mam nadzieję, że jego emploi nie ograniczy się tylko do ról nie do końca złych hitlerowców.