Po ciekawej róznicy wiekowej w związku pokazanej w odwrotnym stosunku niż to zazwyczaj jest (ciężar lat po stronie kobiety), ciężkiej wymagającej poświęceń chorobie w rodzinie - pojawił się kolejny temat wywołujący u widza reakcję. Nie wiem czy potrzebny, zastanawiam się. Co pewnie jest na plus, gdyż o 'zastanowienie' twórcom filmu chodzi zazwyczaj, o poruszenie, a nie o obojętność.
Ciekawi mnie co się stało mężczyźnie obłożnie choremu, jak to się stało, dlaczego. Szkoda, że nie podjęto się jakiegokolwiek wyjaśnienia. Co zadziało się dwa lata temu... ??
Piękna, skrupulatna scenografia, przywodząca mi na myśl wyblakłego Almodovara.
Dobre zdjęcia, efekty, doznania dźwiękowe, które trudno nazwać muzyką, a oddziałujące na zmysły, potęgujące odbiór dziania się obrazu, fabuły.
Mnogość roślin to zapewne jakaś metafora, specjalny zamysł, przekaz treści. Oczywiście te rośliny (np. egzotyczne palmy) w tych warunkach, miejscu ustawienia nie miałyby racji bytu. Bez dostępu do światła naturalnego, w ciemnych, często pozbawionych okien pomieszczeniach, kątach. Nawet paprocie potrzebują trochę słońca, w podziemiach nic nie wyrośnie, nic co jest żywe życia nie utrzyma.
Kto ma mieszkanie pełne roślin wie, że to nieustanna walka o każdą z nich. Przestawianie z miejsca na miejsce - bardziej dogodne i stała opieka. Można też nimi 'zarosnąć', gdy damy się ponieść potrzebie bliskości, potrzebie bycia potrzebnym...