Od wieczoru,kiedy obejrzalam "Gangi" - Bill The Butcher jest moim Master of Ceremony efektownego wywolywania grozy,ale i podniecenia zarazem.Rzeznik jest jedyna postacia,ktora przyciaga jak magnes spojrzenia widza,koncentruje na sobie wszelka uwage.Reszta to jedynie szarobarwne tlo za duzo nie wnoszcae do filmu.Najbardziej zastanawia mnie w swoim niejako uwielbieniu dla tej postaci to,ze z jednej strony budzil we mnie strach jak czlowiek od ktorego nie wiadomo jakiej reakcji na cos nalezy sie spodziewac.Totalnie nieprzewidywalny(chyba pierwszorzedny przypadek dla psychologow).Ale zdrugiej strony odczuwalam jakby zafascynowanie nim,mialam wrazenie,ze moglabym leciec do niego jak cma do lampy i finalnie spalic sobie skrzydelka!!!Reszta filmu bez komentarza,jedynie ave Scorsese,ze potrafil zrobic tak wspaniala scenografie bez efektow komputerowych.Chyba to juz chyba ostatni Mohikanin w tej dziedzinie!!!