Dziś przeczytałem o tym w Rzeczpospolitej. Link do artykułu: http://www.rp.pl/artykul/2,590726_Filmowe-hity-i-kity-wedlug-NASA.html
Dlatego muszę go obejrzeć :)
Osobiście uważam, że "Gattaca" sobie na ten zaszczytny tytuł całkowicie zasłużyła, ale moje wątpliwości budzi kilka innych tytułów z tej listy:
- "Metropolis", "Kobiety na księżycu" i "Rzeczy" nie widziałem
- z "Reakcji łańcuchowej" pamiętam niewiele, ale to była raczej sensacja z jakimś spiskiem w tle, w której naukowcy pracowali nad jakąś głupotką
- "Szósty dzień" nie był najinteligentniejszy, ale do tematu klonowania podchodził jak wiele innych tytułów - bierzemy geny, włączamy maszynę na parę godzin, otrzymujemy idealnego klona z takimi samymi wspomnieniami i umiejętnościami. Podobnie głupia była nawet "Wyspa", w której naukowcy klonom wszczepiali niewielki zakres wspomnień klona, a ten okazywał się pamiętać jakieś zupełnie inne rzeczy z całkiem niezłą dokładnością.
- "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" z '51 nie był szczególnie realistyczny. Kosmita przyleciał z robotem, mówił po angielsku, był przyjacielski, chciał się skontaktować z władzami. Jak nie chciano go słuchać unieruchomił na kilka minut wszystkie maszyny (oprócz urządzeń medycznych - ciekawe niby jak je rozróżnił?), a jak strzelał z lasera, to był na tyle zdolny aby zdezintegrować jedno konkretne urządzenie, nie ruszając przy tym choćby podłoża które np. czołg wcześniej zajmował. Bardzo dziwny wybór.
- do nierealistycznych filmów SF dorzuciłbym "Zdarzenie", "W stronę słońca", czy "Terminatora: Ocalenie". Moim zdaniem ta trójka bardziej by tam pasowała niż "Reakcja ..." i "... dzień".