Ghost Dog, jak większość produkcji Jarmuscha jest filmem, do którego wracam. Zresztą sam Jarmusch należy do tych twórców, którzy polaryzują widownię, dla jednych jest geniuszem, według innych, nie powinien w ogóle stawać za kamerą.
Ja należę do tych pierwszym. Lubię tego typu kino, z powolną narracją,
(polecam, Człowieka, który śpi).
Dla mnie Jarmusch jest pozytywnym wydaniem Tarantino, a Ghost Dog, przy Bill Kill, jest wręcz arcydziełem.
9 jak nic!
Ciekawe spojrzenie. To ja należę w takim razie do tych co uważają, że nie powinien w ogóle stawać za kamerą :-)
3/10
Nie twierdzę, że wszystkie filmy mainstreamowe są złe, a przynajmniej te niegdysiejsze, jak choćby Lot nad kukułczym gniazdem, Strach na wróble, czy Nocny kowboj. Ale nie oszukujmy się, kino to przemysł rozrywkowy, takie pomieszanie starożytnych igrzysk i nowożytnego cyrku, gawiedź ma się dobrze bawić, i tyle. Ale jest jakaś tam widownia, dla której kręci Jarmusch, Roy Andersson, Rolf De Heer, Alejandro Jodorowsky, Asghar Farhadi, Andriej Tarkowski, itd.
Dramat psychologiczny jako film mainstreamowy? :-)
Pewno, że filmy typu siekanina z dobrymi efektami i mega reklamą lepiej się sprzeda niż jakiś melodramat czy dokument. Dobrze chociaż, że są festiwale, na których są wyróżniane mniej znane filmy (a często lepsze).
Już się wypowiadałem na temat twojego niskiego gustu, ale mogę raz jeszcze. Sztuka filmowa, to nie tylko latające kule, głowy, wyzwiska i popcorn. Właściwie ten ostatni to jest nawet zbędny, ale raczej trudno będzie ci to zrozumieć.